Wpisy archiwalne w kategorii
Oskar ( ze mną oczywiście)
Dystans całkowity: | 2849.79 km (w terenie 948.94 km; 33.30%) |
Czas w ruchu: | 196:30 |
Średnia prędkość: | 14.50 km/h |
Maksymalna prędkość: | 60.84 km/h |
Suma podjazdów: | 27140 m |
Suma kalorii: | 121495 kcal |
Liczba aktywności: | 73 |
Średnio na aktywność: | 39.04 km i 2h 41m |
Więcej statystyk |
Niedziela, 13 września 2015
Kategoria Oskar ( ze mną oczywiście)
Trening z Oskarem
- DST 50.26km
- Teren 25.00km
- Czas 02:53
- VAVG 17.43km/h
- VMAX 31.20km/h
- Kalorie 1853kcal
- Podjazdy 321m
- Sprzęt Bulls King Cobra XC
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 12 września 2015
Kategoria Oskar ( ze mną oczywiście)
Trening z Oskarem
- DST 29.60km
- Teren 10.00km
- Czas 01:59
- VAVG 14.92km/h
- VMAX 37.90km/h
- Kalorie 1279kcal
- Podjazdy 218m
- Sprzęt Bulls King Cobra XC
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 6 września 2015
Kategoria Oskar ( ze mną oczywiście)
W celach towarzyskich za granicę :P
- DST 12.53km
- Teren 2.00km
- Czas 00:41
- VAVG 18.34km/h
- VMAX 27.80km/h
- Kalorie 447kcal
- Podjazdy 84m
- Sprzęt Bulls King Cobra XC
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 1 września 2015
Kategoria Oskar ( ze mną oczywiście)
Trening z Oskarem
- DST 20.14km
- Teren 19.00km
- Czas 01:17
- VAVG 15.69km/h
- VMAX 25.50km/h
- Kalorie 629kcal
- Podjazdy 73m
- Sprzęt Bulls King Cobra XC
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 29 sierpnia 2015
Kategoria Oskar ( ze mną oczywiście), Rajdy i Zawody
KoRNO 2015
- DST 45.27km
- Teren 20.00km
- Czas 02:48
- VAVG 16.17km/h
- VMAX 49.50km/h
- Kalorie 1805kcal
- Podjazdy 470m
- Sprzęt Bulls King Cobra XC
- Aktywność Jazda na rowerze
Bike Orient - Burzenin 2015
Kolejny BikeOrient , kolejna edycja, już trzecia. Tym razem organizatorzy zaprosili nas w urocze zakątki Ziemi Sieradzkiej a dokładniej w okolice Parku Krajobrazowego Międzyrzecza Warty i Widawki.
Jak zwykle z niecierpliwością , razem z Młodym , czekaliśmy na ten dzień kiedy znów będziemy mogli rywalizować z ciekawymi ludźmi na trasie rajdu w tych przepięknych okolicznościach przyrody. Pobudka wcześnie rano, a nawet jeszcze w nocy , bo zegarek wskazywał godz 4:30 , o której to "normalni" ludzie , zwłaszcza w Sobotę jeszcze smacznie śpią i przewracają się z boku na bok:) Szybkie śniadanie, paking i do naszego rzeźniobusa :) Wczesny wyjazd bo i drogi kawał, a dokładniej ok 150 km gdyż na tą zacną imprezę zdążamy aż z Kiepurolandu .... eee.... tzn z Sosnowca ;)
Droga mija w miarę szybko, spędzona głównie na pogawędkach z synem. W końcu mamy cały dzień dla siebie :) Dojeżdżamy kilkanaście minut po 8-mej i bez problemów meldujemy się i rejestrujemy w Biurze rajdu, dzięki szybkiej, miłej i profesjonalnej obsłudze :)
Po rejestracji ogarniamy rowery z auta, wieszamy startery i chipy , a potem jedziemy pokręcić się po okolicach. Po chwili spotykamy Zapalę który dojechał w międzyczasie z kolegą i właśnie się rozpakowywali. Chwila rozmowy z której wynika ze może się w niedługim czasie spotkamy na szlakach w okolicach Tarnowskich Gór.
Cóż , gadka gadką , a tu powoli zbliża się czas startu, więc przemieszczamy się z Młodym w kierunku namiotu organizatorów. Jeszcze kilka minut oczekiwania, informacje techniczne na temat tras i warunków na nich panujących ze względu na możliwość przekraczania Warty i Widawki tylko w miejscach wyznaczonych gdzie są bezpieczne brody.
W końcu następuje moment rozdawania map i gorączkowe planowanie trasy przejazdu. W naszej parze kierunek jazdy i wybór punktów należy do młodszej części ekipy czyli Młodego. Tym razem Oskar zaplanował zdobywanie 11 pkt w południowej i wschodniej części terenu określonego mapą . Wybrał pkt 6,11,20, 16, 3, 17, 15, 8, 4 zmieniony w trakcie jazdy na 5, 18 i 12, w kolejności ich zaliczania :).
Na początek kierujemy się ze Strumian przez most do Burzenina na pkt 6, jak chyba zdecydowana większość uczestników. Punkt znaleziony bez problemu. Po podbiciu karty zawracamy natychmiast z powrotem , kierując się na 11, i tu pojawił się pierwszy błąd nawigacyjny. Niestety ze względu na to, że oprócz nawigowania muszę jeszcze zwracać szczególna uwagę na Oskara kiedy poruszamy się po drogach publicznych, zamiast pojechać prosto w Burzeninie w stronę Majaczewic i na lewy brzeg Warty przy brodzie, przejeżdżamy most w drugą stronę i do 11-ki dojeżdżamy od wschodu, co skutkuje tym że bród muszę pokonać dwa razy. Rzeka w tym miejscu płytka, woda całkiem ciepła ale i orzeźwiająca więc była to całkowita przyjemność która tego dnia powtórzyła się jeszcze trzy razy. Pkt 20 i 16 znaleźliśmy dość szybko i bez zbędnych ceregieli. Z 16 skierowaliśmy się ( w tym momencie chyba jako jedyni, tak mi się przynajmniej wydawało) w stronę Widawy którą jednak objechaliśmy od strony południowej i całkiem prosta drogą dostaliśmy się do pkt 3 , przedostając się pod koniec przez linię kolejowa na której na chwilę rozdzielił nas pociąg towarowy :)
Na 3 , znów bród i tez w dwie strony dlatego że do kolejnego mieliśmy się wracać kawałek ,wiec nie było potrzeby przeprawiać się całkiem na drugą stronę. Na miejscu spotykamy kilku uczestników, którzy oprócz podbijania karty, korzystają także z kąpieli co przy panującym upale było miodem na rozgrzane ciała. Z trójki jedziemy bezpośrednio na Rogoźno a stamtąd polną droga do kolejnego brodu na Widawce , na pkt 17. Tam zaopatrujemy się w dodatkowa wodę zostawiona tam przez organizatorów i na cztery razy przeprawiamy się na drugą stronę. na cztery, bo raz plecak, dwa rower Młodego, trzy mój rower i cztery asekuracja Oskara w trakcie brodzenia, bo wodę miał powyżej pasa. Kolejna część trasy to na tzw "szagę" przez pole z rżyskiem po zbożu , w stronę Grabna , gdzie wylatujemy przy mostku na Grabi i żeby nie błądzić wybieramy asfaltowy wariant dojazdu do pkt 15 w Grabicy. W miedzy czasie mijają nas liczni motocykliści na różnorakich maszynach. Pewnie jakiś zlot :) 15 była umiejscowiona na fajnej drewnianej kładce , ale oczywiście w taki sposób że najprościej kartę można było podbić wchodząc do wody. Mimo kładki dalszą drogę i tak zaczęliśmy brodząc z rowerami obok, bo był to kolejny moment do schłodzenia się . Chwile później trafił się kolejny błąd nawigacyjny przez który nadłożyliśmy 3-4 km . Po prostu wśród wielu ścieżek w Lesie Podulskim wybraliśmy tę która prowadziła zbyt na północ i wyjechaliśmy za wiatrakami. Ale asfalt był w dobrym stanie więc w miarę szybko wróciliśmy do Górek Grabińskich, przejechaliśmy je i po chwili na łuku drogi w stronę Widawy skręciliśmy w prawo do pkt 8. W pierwszej chwili myśleliśmy że może być trudny do odnalezienia ale okazało się że nie do końca i po podbiciu karty mogliśmy udać się w dalszą drogę.
Po wyjeździe z lasu w Świerczowie okazało się że na niebie pojawiło dużo ciemnych chmur co wskazywało na możliwość pojawienia się w niedługim czasie burzy. A mając w pamięci nasze ostatnie zejście z Pilska w burzy z piorunami która nas nagle złapała na szlaku, tym razem chciałem oskarowi tego oszczędzić i postanowiliśmy odpuścić pkt 4 , tylko szybko ogarnąć 18 i 12. Co też zrobiliśmy i szybko skierowaliśmy się w stronę bazy, mając w zapasie półtorej godziny do limitu czasu. W między czasie chmury się lekko przesunęły , więc po konsultacji z Oskarem postanowiliśmy dorobić ten jeden brakujący nam do kompletu punkt, a wybór padł na najbliżej znajdujący się pkt 5. Dojazd do niego i jego znalezienie zajęło nam o wiele więcej czasu niż na początku myśleliśmy, gdyż najpierw wybraliśmy drogę wzdłuż wału przeciwpowodziowego która okazała się czystą piaskownicą , zwalniającą naszą jazdę do minimalnych prędkości. A później za daleko pojechaliśmy i znalezienie pkt zajęło nam więcej czasu bo więcej brzegu musieliśmy przeszukać. Mimo wszystko udało się , a drogę powrotna wybraliśmy asfaltową przez Ligotę i Witów żeby nie marnować czasu.
Na metę dotarliśmy na 30 min przed upływem czasu. Zwrot kart i szybciutko....na pierogi i piwko izotoniczne fundowane przez sponsora.
Teraz już można było spakować sprzęt do auta i spokojnie czekać na zakończenie imprezy, dekoracje zwycięzców i losowanie nagród.
Tym razem udało się wylosować fajna koszulkę, ale ile by człowiek dał za mapnik... ;P
Impreza jak zwykle zorganizowana perfekcyjnie, obsługa profesjonalna i miła , co tak naprawdę Nas wszystkich chyba przyciąga. Punkty kontrolne wyznaczane zawsze w ciekawych miejscach, czasem dość trudne do odnalezienia, ale chyba właśnie o to w tym chodzi ;)
Teraz będziemy czekać na ostatnia czwarta edycje , a potem na przyszłoroczne .......itd itp :)
Jeśli ktoś jeszcze nie spróbował takiej formy rywalizacji na rowerze (lub tez pieszo) to ja gorąco polecam i zapraszam .
Do zobaczenia znów ... :)
Rzeźniobus zajechał :)
Młody na ściance :)
Tuż przed startem :)
Pkt 11 pierwsza krew :P
Wapiennik pkt 20
Pociąg do 3-ki :P
Atrakcja dla Młodego...przepust pod torami :)
"Czwartak" na 17-ce :)
15-ka z lotu "ptoka" ;P
i z pozycji horyzontalnej ;P
I na zakończenie banany na twarzach mimo zmęczenia :)
Jak zwykle z niecierpliwością , razem z Młodym , czekaliśmy na ten dzień kiedy znów będziemy mogli rywalizować z ciekawymi ludźmi na trasie rajdu w tych przepięknych okolicznościach przyrody. Pobudka wcześnie rano, a nawet jeszcze w nocy , bo zegarek wskazywał godz 4:30 , o której to "normalni" ludzie , zwłaszcza w Sobotę jeszcze smacznie śpią i przewracają się z boku na bok:) Szybkie śniadanie, paking i do naszego rzeźniobusa :) Wczesny wyjazd bo i drogi kawał, a dokładniej ok 150 km gdyż na tą zacną imprezę zdążamy aż z Kiepurolandu .... eee.... tzn z Sosnowca ;)
Droga mija w miarę szybko, spędzona głównie na pogawędkach z synem. W końcu mamy cały dzień dla siebie :) Dojeżdżamy kilkanaście minut po 8-mej i bez problemów meldujemy się i rejestrujemy w Biurze rajdu, dzięki szybkiej, miłej i profesjonalnej obsłudze :)
Po rejestracji ogarniamy rowery z auta, wieszamy startery i chipy , a potem jedziemy pokręcić się po okolicach. Po chwili spotykamy Zapalę który dojechał w międzyczasie z kolegą i właśnie się rozpakowywali. Chwila rozmowy z której wynika ze może się w niedługim czasie spotkamy na szlakach w okolicach Tarnowskich Gór.
Cóż , gadka gadką , a tu powoli zbliża się czas startu, więc przemieszczamy się z Młodym w kierunku namiotu organizatorów. Jeszcze kilka minut oczekiwania, informacje techniczne na temat tras i warunków na nich panujących ze względu na możliwość przekraczania Warty i Widawki tylko w miejscach wyznaczonych gdzie są bezpieczne brody.
W końcu następuje moment rozdawania map i gorączkowe planowanie trasy przejazdu. W naszej parze kierunek jazdy i wybór punktów należy do młodszej części ekipy czyli Młodego. Tym razem Oskar zaplanował zdobywanie 11 pkt w południowej i wschodniej części terenu określonego mapą . Wybrał pkt 6,11,20, 16, 3, 17, 15, 8, 4 zmieniony w trakcie jazdy na 5, 18 i 12, w kolejności ich zaliczania :).
Na początek kierujemy się ze Strumian przez most do Burzenina na pkt 6, jak chyba zdecydowana większość uczestników. Punkt znaleziony bez problemu. Po podbiciu karty zawracamy natychmiast z powrotem , kierując się na 11, i tu pojawił się pierwszy błąd nawigacyjny. Niestety ze względu na to, że oprócz nawigowania muszę jeszcze zwracać szczególna uwagę na Oskara kiedy poruszamy się po drogach publicznych, zamiast pojechać prosto w Burzeninie w stronę Majaczewic i na lewy brzeg Warty przy brodzie, przejeżdżamy most w drugą stronę i do 11-ki dojeżdżamy od wschodu, co skutkuje tym że bród muszę pokonać dwa razy. Rzeka w tym miejscu płytka, woda całkiem ciepła ale i orzeźwiająca więc była to całkowita przyjemność która tego dnia powtórzyła się jeszcze trzy razy. Pkt 20 i 16 znaleźliśmy dość szybko i bez zbędnych ceregieli. Z 16 skierowaliśmy się ( w tym momencie chyba jako jedyni, tak mi się przynajmniej wydawało) w stronę Widawy którą jednak objechaliśmy od strony południowej i całkiem prosta drogą dostaliśmy się do pkt 3 , przedostając się pod koniec przez linię kolejowa na której na chwilę rozdzielił nas pociąg towarowy :)
Na 3 , znów bród i tez w dwie strony dlatego że do kolejnego mieliśmy się wracać kawałek ,wiec nie było potrzeby przeprawiać się całkiem na drugą stronę. Na miejscu spotykamy kilku uczestników, którzy oprócz podbijania karty, korzystają także z kąpieli co przy panującym upale było miodem na rozgrzane ciała. Z trójki jedziemy bezpośrednio na Rogoźno a stamtąd polną droga do kolejnego brodu na Widawce , na pkt 17. Tam zaopatrujemy się w dodatkowa wodę zostawiona tam przez organizatorów i na cztery razy przeprawiamy się na drugą stronę. na cztery, bo raz plecak, dwa rower Młodego, trzy mój rower i cztery asekuracja Oskara w trakcie brodzenia, bo wodę miał powyżej pasa. Kolejna część trasy to na tzw "szagę" przez pole z rżyskiem po zbożu , w stronę Grabna , gdzie wylatujemy przy mostku na Grabi i żeby nie błądzić wybieramy asfaltowy wariant dojazdu do pkt 15 w Grabicy. W miedzy czasie mijają nas liczni motocykliści na różnorakich maszynach. Pewnie jakiś zlot :) 15 była umiejscowiona na fajnej drewnianej kładce , ale oczywiście w taki sposób że najprościej kartę można było podbić wchodząc do wody. Mimo kładki dalszą drogę i tak zaczęliśmy brodząc z rowerami obok, bo był to kolejny moment do schłodzenia się . Chwile później trafił się kolejny błąd nawigacyjny przez który nadłożyliśmy 3-4 km . Po prostu wśród wielu ścieżek w Lesie Podulskim wybraliśmy tę która prowadziła zbyt na północ i wyjechaliśmy za wiatrakami. Ale asfalt był w dobrym stanie więc w miarę szybko wróciliśmy do Górek Grabińskich, przejechaliśmy je i po chwili na łuku drogi w stronę Widawy skręciliśmy w prawo do pkt 8. W pierwszej chwili myśleliśmy że może być trudny do odnalezienia ale okazało się że nie do końca i po podbiciu karty mogliśmy udać się w dalszą drogę.
Po wyjeździe z lasu w Świerczowie okazało się że na niebie pojawiło dużo ciemnych chmur co wskazywało na możliwość pojawienia się w niedługim czasie burzy. A mając w pamięci nasze ostatnie zejście z Pilska w burzy z piorunami która nas nagle złapała na szlaku, tym razem chciałem oskarowi tego oszczędzić i postanowiliśmy odpuścić pkt 4 , tylko szybko ogarnąć 18 i 12. Co też zrobiliśmy i szybko skierowaliśmy się w stronę bazy, mając w zapasie półtorej godziny do limitu czasu. W między czasie chmury się lekko przesunęły , więc po konsultacji z Oskarem postanowiliśmy dorobić ten jeden brakujący nam do kompletu punkt, a wybór padł na najbliżej znajdujący się pkt 5. Dojazd do niego i jego znalezienie zajęło nam o wiele więcej czasu niż na początku myśleliśmy, gdyż najpierw wybraliśmy drogę wzdłuż wału przeciwpowodziowego która okazała się czystą piaskownicą , zwalniającą naszą jazdę do minimalnych prędkości. A później za daleko pojechaliśmy i znalezienie pkt zajęło nam więcej czasu bo więcej brzegu musieliśmy przeszukać. Mimo wszystko udało się , a drogę powrotna wybraliśmy asfaltową przez Ligotę i Witów żeby nie marnować czasu.
Na metę dotarliśmy na 30 min przed upływem czasu. Zwrot kart i szybciutko....na pierogi i piwko izotoniczne fundowane przez sponsora.
Teraz już można było spakować sprzęt do auta i spokojnie czekać na zakończenie imprezy, dekoracje zwycięzców i losowanie nagród.
Tym razem udało się wylosować fajna koszulkę, ale ile by człowiek dał za mapnik... ;P
Impreza jak zwykle zorganizowana perfekcyjnie, obsługa profesjonalna i miła , co tak naprawdę Nas wszystkich chyba przyciąga. Punkty kontrolne wyznaczane zawsze w ciekawych miejscach, czasem dość trudne do odnalezienia, ale chyba właśnie o to w tym chodzi ;)
Teraz będziemy czekać na ostatnia czwarta edycje , a potem na przyszłoroczne .......itd itp :)
Jeśli ktoś jeszcze nie spróbował takiej formy rywalizacji na rowerze (lub tez pieszo) to ja gorąco polecam i zapraszam .
Do zobaczenia znów ... :)
Rzeźniobus zajechał :)
Młody na ściance :)
Tuż przed startem :)
Pkt 11 pierwsza krew :P
Wapiennik pkt 20
Pociąg do 3-ki :P
Atrakcja dla Młodego...przepust pod torami :)
"Czwartak" na 17-ce :)
15-ka z lotu "ptoka" ;P
i z pozycji horyzontalnej ;P
I na zakończenie banany na twarzach mimo zmęczenia :)
- DST 71.85km
- Teren 50.00km
- Czas 05:33
- VAVG 12.95km/h
- VMAX 30.58km/h
- Kalorie 3574kcal
- Podjazdy 238m
- Sprzęt Bulls King Cobra XC
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 9 sierpnia 2015
Kategoria Oskar ( ze mną oczywiście)
Budzikowo 2015
Przejazd z Młodym i Prezesem Cyklozy Marcinem w celach pobudczych , aby biwakowicze nasi zacni nie przespali życia swego całego :)
Start uskuteczniliśmy z Eurocampingu w Błędowie , dojeżdżając tam autkiem gdyż nie byłem pewny czy Młody ogarnie całą drogę z Domu i z powrotem bo wychodziło ok 90 km. Skróciliśmy to więc do 43 co w tym upale było i tak dużym wyzwaniem dla Oskara.
Po dojechaniu na Żelazko i odtrąbieniu pobudki dalej z Marcinem pokręciliśmy zielonym szlakiem do Podzamcza a stamtąd przez Ogrodzieniec i Niegowonice zjechaliśmy do Błędowa . Tam zmieniliśmy ekipaż , gdyż zabraliśmy autem Waldka ( chciał zdążyć do pracy ) a Marcin korzystając z pogody pokręcił dalej rowerem :)
- DST 43.59km
- Teren 10.00km
- Czas 03:36
- VAVG 12.11km/h
- VMAX 38.50km/h
- Kalorie 2318kcal
- Podjazdy 612m
- Sprzęt Bulls King Cobra XC
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 8 sierpnia 2015
Kategoria Oskar ( ze mną oczywiście)
Sobotnie przedpołudnie z Młodym
- DST 42.16km
- Czas 02:52
- VAVG 14.71km/h
- VMAX 33.01km/h
- Kalorie 1849kcal
- Podjazdy 234m
- Sprzęt Bulls King Cobra XC
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 23 lipca 2015
Kategoria Oskar ( ze mną oczywiście)
Trening z Oskarem
Wieczorny trening z Oskarem w Parku Tysiąclecia. Dziś staraliśmy się przez cały czas próbować utrzymywać w terenie średnią powyżej 17 km/h co nam się udaje choć na wyjściu z każdego zakrętu młody musiał mocno bujać żelazo bo ścieżki kręte a zakręty bardzo ciasne . Powrót z treningu standardowo asfaltowym dość mocnym jak dla młodego podjazdem a później chwila zabawy na singlu gdzie młody za każdym razem pozwala sobie na więcej. Reszta drogi wg pomysłu Oskara południową stroną Stawików potem w prawo w stronę Mysłowic, pod most i groblami za Hubertusami wracamy od strony Naftowej.
- DST 20.60km
- Teren 18.00km
- Czas 01:25
- VAVG 14.54km/h
- VMAX 26.06km/h
- Kalorie 910kcal
- Podjazdy 386m
- Sprzęt Bulls King Cobra XC
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 16 lipca 2015
Kategoria Oskar ( ze mną oczywiście), Urlop
Dolinki z Młodym
Kolejny dzień urlopu więc pakujemy się rano z Młodym do rzeźniocara i kierujemy się do Krzeszowic. Miałem to w planach już wcześniej ale prawdę mówiąc bałem się czy Oskar da radę na podjazdach. W końcu jednak się zdecydowałem wziąwszy tylko pod uwagę ewentualność skrócenia trasy gdyby były problemy z mocą .
Wyładunek ogierów nastąpił w miejscu jak najbardziej spokojnym i znanym z poprzednich zbiórek, czyli na parkingu pod dworcem w Krzeszowicach.
Bez zbędnego marnowania czasu wsiadamy na siodła i kierujemy się na północ w stronę Kopalni w Czatkowicach , którą dość szybko mijamy i dalej na Gorenice. Młody nawet nie zauważył że już powoli niezauważalnie nabiera wysokości. Mijamy z prawej strony podjazd do Klasztoru , bo nie on jest dzisiaj naszym celem i jedziemy w stronę zakrętu na Paczółtowice i tam też skręcamy. Młody widząc zakos drogi pod górę , stwierdził , że przypomina mu to podjazdy na TdF :). W tym momencie skończyły się miłe początki a zaczął pierwszy długi podjazd do Paczółtowic.
Młody przez dłuższy czas kręcił na środkowym blacie , ale gdzieś tak w połowie podjazdu grawitacja wzięła górę i musiał zacząć młynić. Biorąc pod uwagę że ma mniej przełożeń i z tyłu jego największa zębatka jest niestety mniejsza niż normalnie miał dość trudne zadanie.
W końcu udało się osiągnąć jego pierwszą dzisiejszą "premię górską" ;P i na szczycie odwiedzamy napotkany sklep, aby zaopatrzyć sie potrzebne płyny tudzież karmę dla bikerów, bo na dole jakoś nie było czasu na takie pierdoły ;)
Ale żeby nie było że nas tam nie było to jeszcze fotka przy starym drewnianym kościółku i szybki , ostry zjazd w stronę Doliny Racławki.
Wjeżdżamy w Dolinę Racławki i wzdłuż strumienia kierujemy się do jej końca , mijając po drodze urokliwe okoliczności przyrody jak to mawiał nasz polski wieszcz komedii :P
Na końcu Racławki musimy podjąć decyzję co dalej : skręcamy w lewo i jedziemy do Żar , czy w prawo , troche na dół i dalej do góry następną doliną do Szklar? Po konsultacji z Młodym wybieramy opcje dodatkowego podjazdu, skręcamy w lewo i mozolnie zaczynamy podjazd pod kolejną "premię górską " która umiejscowiła sie na Babiej Górze (nie nie ,nie na TEJ , zbieżność "nazwisk" ;P ) sporo dalej za Żarami. Kolejne siątki metrów za nami , piękne widoki i perspektywa szybkiego krętego zjazdu do Szklar.
Żary
Zjazd do Szklar był bardzo przyjemny, choć młody stwierdził że trochę ręka go boli od klamki hamulca, ale nie dało się inaczej. Jeszcze nie ma na tyle doświadczenia i opanowania aby rozbujać się do dużej prędkości na tak stromych zjazdach.
W Szklarach obmyślamy dalszą drogę i niech ce nam wyjść inaczej jak walczyć o trzecią , najwyższą i najtrudniejszą w tym dniu premie górską , czyli podjazd w kierunku Łaz bardzo stromym asfaltem pod skałą z Krzyżem na Bradle(?) . Ten podjazd dał Młodemu najmocniej w kość i końcówkę musiał podprowadzić bo zabrakło jednej jedynej tarczy. Kilka zębów więcej i dałby radę .
Podjazd pod Bradło
Dojazd do Łaz był już całkiem delikatny i spokojny, tym bardziej że całą drogę wyasfaltowali. W Łazach skręcamy w prawo , aby kolejnym stromym zjazdem wbić się do Doliny Będkowskiej. Będkowska , już niespiesznie i podziwiając jej uroki, jedziemy w dół w stronę Brzezinki i Rudawy gdzie kilkanaście minut odpoczywamy przed ostatnim , płaskim etapem czyli przejazdem z powrotem do Krzeszowic .
Pierwsze Dolinki Krakowskie Młodego zaliczone, podjazdy mimo że ciężkie pokonał z ogromnym hartem ducha i jak sam stwierdził , podobało mu się choć był strasznie zmęczony.
- DST 35.80km
- Teren 10.00km
- Czas 02:45
- VAVG 13.02km/h
- VMAX 48.40km/h
- Kalorie 1774kcal
- Podjazdy 1047m
- Sprzęt Bulls King Cobra XC
- Aktywność Jazda na rowerze