Wpisy archiwalne w kategorii
Urlop
Dystans całkowity: | 2257.64 km (w terenie 340.70 km; 15.09%) |
Czas w ruchu: | 137:08 |
Średnia prędkość: | 16.46 km/h |
Maksymalna prędkość: | 65.60 km/h |
Suma podjazdów: | 18319 m |
Suma kalorii: | 55227 kcal |
Liczba aktywności: | 40 |
Średnio na aktywność: | 56.44 km i 3h 25m |
Więcej statystyk |
Czwartek, 11 lipca 2019
Kategoria Dłuższe z noclegiem, Oskar ( ze mną oczywiście), Urlop
Sosnowiec - Sandomierz - Sosnowiec Etap 1 Sosnowiec-Uściszowice
Projekt Sosnowiec-Sandomierz-Sosnowiec
- co to było i z czym się to jadło ;)
Part 1
Pomysł powstał w głowie Wojtka , po czym zainfekował jego kolegę a potem mnie . Samo wymyślanie trasy, ilości etapów by dostosować ich ilość do wszystkich uczestników, trwało chyba od jesieni zeszłego roku a skończyło się, zwłaszcza ustalanie noclegów, na tydzień czy dwa przed wyjazdem.
Traskę obmysliłem w miarę szybko w dwu wersjach i po konsultacji z prowodyrem wyjazdu stanęło na opcji 2 , czyli najpierw na południe na wały Wisły przy Oświęcimiu, potem Wiślaną Trasą Rowerową przez Kraków do samego Sandomierza. Stamtąd powrot górą, czyli w zasadzie po lini prostej przez Chmielnik , Pińczów i Pilicę do domu.
Całość trasy podzieliliśmy ze względu na odległość na 4 etapy i trzy noclegi. Niestety ze względu na dość puźną możliwość zamawiania kwater, to ich dostępność podzieliła nam trasę na konkretne odcinki.
Pierwszy etap zamknął sie 196 km ( dla mnie i Młodego bo każdy miał start z innego miejsca )
Wyjechaliśmy tuż po 6:00 i dość sprawnie , zabierając po drodze Rafała i Artura (?) , dotarliśmy na WTR. W wiekszości trasa ta prowadzi utwardzonymi, asfaltowymi wałami Wisły oraz mało ruchliwymi uliczkami przez okoliczne wioski. Mniej więcej w połowie drogi do Krakowa złapał nas dość intensywny deszcz z krawędzi chmur niosących w niedalekiej odległości burzę.
Po drodze do Krakowa mieliśmy dwa odpoczynki, jeden pod altaną MOR'u , a drugi w knajpce przy Opactwie w Tyńcu. Niestety przed samym Opactwem, Wojtek z kolegą musiał zawrócić do domu. Problemy techniczne uniemożliwiły mu dalszą wyprawę.
Z Tyńca dojechaliśmy do Krakowa i tam niestety, już mijając A4, skończyły sie znaki WTR. Cały przejazd przez miasto na drugą stronę odbył się tylko dzięki nawigacji w telefonie i stronie internetowej z interaktywną mapą szlaku. Jeśli ktoś nie ma elektroniki to przejazd przez Krk go przerośnie. Bardzo się w tym względzie zawiodłem na naszej starej stolicy.
Po wyjeździe z Krakowa i odnalezieniu dalszej części szlaku , zgodnie z jego przebiegiem pojechaliśmy w stronę Koszyc gdzie w zaopatrzyliśmy się prowiant na noc i na kolejny dzień .
Na kwaterę zajechaliśmy bardzo zmęczeni, zwłaszcza że ostatnie 10 km przywitało nas dość mocnymi podjazdami.
Miejsce ma nocleg okazało się bardzo przytulne, czyste i ciche, oraz niedrogie co wraz z poprzednimi przymiotami nie często się zdarza ;)
Dla zainteresowanych ;)
https://m.facebook.com/maly.domek.agroturystyka/?l...
- co to było i z czym się to jadło ;)
Part 1
Pomysł powstał w głowie Wojtka , po czym zainfekował jego kolegę a potem mnie . Samo wymyślanie trasy, ilości etapów by dostosować ich ilość do wszystkich uczestników, trwało chyba od jesieni zeszłego roku a skończyło się, zwłaszcza ustalanie noclegów, na tydzień czy dwa przed wyjazdem.
Traskę obmysliłem w miarę szybko w dwu wersjach i po konsultacji z prowodyrem wyjazdu stanęło na opcji 2 , czyli najpierw na południe na wały Wisły przy Oświęcimiu, potem Wiślaną Trasą Rowerową przez Kraków do samego Sandomierza. Stamtąd powrot górą, czyli w zasadzie po lini prostej przez Chmielnik , Pińczów i Pilicę do domu.
Całość trasy podzieliliśmy ze względu na odległość na 4 etapy i trzy noclegi. Niestety ze względu na dość puźną możliwość zamawiania kwater, to ich dostępność podzieliła nam trasę na konkretne odcinki.
Pierwszy etap zamknął sie 196 km ( dla mnie i Młodego bo każdy miał start z innego miejsca )
Wyjechaliśmy tuż po 6:00 i dość sprawnie , zabierając po drodze Rafała i Artura (?) , dotarliśmy na WTR. W wiekszości trasa ta prowadzi utwardzonymi, asfaltowymi wałami Wisły oraz mało ruchliwymi uliczkami przez okoliczne wioski. Mniej więcej w połowie drogi do Krakowa złapał nas dość intensywny deszcz z krawędzi chmur niosących w niedalekiej odległości burzę.
Po drodze do Krakowa mieliśmy dwa odpoczynki, jeden pod altaną MOR'u , a drugi w knajpce przy Opactwie w Tyńcu. Niestety przed samym Opactwem, Wojtek z kolegą musiał zawrócić do domu. Problemy techniczne uniemożliwiły mu dalszą wyprawę.
Z Tyńca dojechaliśmy do Krakowa i tam niestety, już mijając A4, skończyły sie znaki WTR. Cały przejazd przez miasto na drugą stronę odbył się tylko dzięki nawigacji w telefonie i stronie internetowej z interaktywną mapą szlaku. Jeśli ktoś nie ma elektroniki to przejazd przez Krk go przerośnie. Bardzo się w tym względzie zawiodłem na naszej starej stolicy.
Po wyjeździe z Krakowa i odnalezieniu dalszej części szlaku , zgodnie z jego przebiegiem pojechaliśmy w stronę Koszyc gdzie w zaopatrzyliśmy się prowiant na noc i na kolejny dzień .
Na kwaterę zajechaliśmy bardzo zmęczeni, zwłaszcza że ostatnie 10 km przywitało nas dość mocnymi podjazdami.
Miejsce ma nocleg okazało się bardzo przytulne, czyste i ciche, oraz niedrogie co wraz z poprzednimi przymiotami nie często się zdarza ;)
Dla zainteresowanych ;)
https://m.facebook.com/maly.domek.agroturystyka/?l...
- DST 195.93km
- Czas 10:21
- VAVG 18.93km/h
- VMAX 50.04km/h
- Kalorie 2948kcal
- Podjazdy 692m
- Sprzęt Kross
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 1 stycznia 2019
Kategoria Urlop
Noworoczny objazd Sosnowsi :)
Nowy rok rozpoczęty z rowerem . Zeszły strasznie słaby, mało kilometrów , w zasadzie same rajdy na orientację. Codziennej jazdy jak na lekarstwo. mam nadzieję że w tym roku ukręci się jakąś rozsądną ilość kilometerków, czyli minimum 10 tys i może nie zapuszczę się we wpisach tak jak ostatnio :)
Dziś pomyślałem , że po tak długiej przerwie w kręceniu trzeba się spokojnie rozkręcić i zobaczyć co tam dzieje się na kwadracie. Dlatego traska nie wymsknęła się poza granice Sosnowsi. Przejechałem się kilkoma nowymi ścieżkami rowerowymi w mieście żeby zobaczyć jak to teraz wygląda. Cóż , komunikacyjnie są kompletnie nieprzydatne. na większość z nich nie ma możliwości wjazdu z ulicy , lub opuszczenia takiej ścieżki zgodnie z przepisami. Dlaczego ? Bo nie pomyślano o wjazdach i zjazdach z nich. Można to zrobić jedynie wjeżdżając przez przejścia dla pieszych , czasem pod prąd . Ale tak już natura prac w naszym kochanym kraju. Wydać kasę , a potem jakoś to będzie.
Po drodze kilka fotek i jedna górka na której jeszcze nigdy nie byłem, nad cmentarzem na Andersa . Swoją drogą trzeba będzie zacząć się włuczyć po mieście bo się go kompletnie nie zna .
Niestety z roku na rok, coraz bardziej znika Cementownia, został już tylko kawałek murów i resztka komina. Szkoda bo to w zasadzie zabytek i jedna z najstarszych, jeśli nie najstarsza, cementownia w Europie. Eh.....życie..
Powrót wokół Stawików, puki jeszcze się jeszcze da bez montażu pługa na przodzie :)
Taki krótki trip :)
Resztki cementowni
Górka nad cmentarzem na Andersa
Zimowe Stawiki
Staw Morawa
Fontanna przy Egzotarium
Dziś pomyślałem , że po tak długiej przerwie w kręceniu trzeba się spokojnie rozkręcić i zobaczyć co tam dzieje się na kwadracie. Dlatego traska nie wymsknęła się poza granice Sosnowsi. Przejechałem się kilkoma nowymi ścieżkami rowerowymi w mieście żeby zobaczyć jak to teraz wygląda. Cóż , komunikacyjnie są kompletnie nieprzydatne. na większość z nich nie ma możliwości wjazdu z ulicy , lub opuszczenia takiej ścieżki zgodnie z przepisami. Dlaczego ? Bo nie pomyślano o wjazdach i zjazdach z nich. Można to zrobić jedynie wjeżdżając przez przejścia dla pieszych , czasem pod prąd . Ale tak już natura prac w naszym kochanym kraju. Wydać kasę , a potem jakoś to będzie.
Po drodze kilka fotek i jedna górka na której jeszcze nigdy nie byłem, nad cmentarzem na Andersa . Swoją drogą trzeba będzie zacząć się włuczyć po mieście bo się go kompletnie nie zna .
Niestety z roku na rok, coraz bardziej znika Cementownia, został już tylko kawałek murów i resztka komina. Szkoda bo to w zasadzie zabytek i jedna z najstarszych, jeśli nie najstarsza, cementownia w Europie. Eh.....życie..
Powrót wokół Stawików, puki jeszcze się jeszcze da bez montażu pługa na przodzie :)
Taki krótki trip :)
Resztki cementowni
Górka nad cmentarzem na Andersa
Zimowe Stawiki
Staw Morawa
Fontanna przy Egzotarium
- DST 21.72km
- Teren 2.00km
- Czas 01:16
- VAVG 17.15km/h
- VMAX 34.71km/h
- Temperatura 3.0°C
- Kalorie 966kcal
- Podjazdy 117m
- Sprzęt Kross
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 28 stycznia 2017
Kategoria Urlop
Na Boguły i nazad
Dziś krótki wypad do domu na Przeczycach pokazać go klientom. Może w końcu pójdzie bo wiele spraw by nam to rozwiązało .
Traskę w tamtą stronę wybrałem w swoim mniemaniu najprostszą, ale nie wiem czy do końca taka była.
Najpierw prosto z Piłsudskiego w stronę Gospodarczej za cmentarzami a potem w prawo na Piaski i do Reala. Przelot kładką nad 86 na Syberkę i zaraz w prawo na Zamkowe w stronę baniej zajezdni ;). Stamtąd na Las Grodziecki i prosto na Łagiszę w stronę "pomidorów". Tam na przejściu dla pieszych przez 86 byłem w szoku, bo widząc mnie stojącego przy przejściu z rowerem, kierowcy z daleka zwolnili i grzecznie zatrzymali żebym mógł przejść. Kosmos...w dodatku na krajówce . Oby tak częściej :)
Potem pokręciłem za "pomidorami" na Chrobakowe, ale potem za kurnikiem nie skręcałem na Warężyn tylko pojechałem prosto na Dąbrowską i tam dopiero skręciłem na Przeczyce. Z Przeczyc już standardowo starą drogą do Boguł na kwadrat. Tam ogarnąłem klientów i po pół godzinie żeby nie stygnąć zacząłem wracać. W Przeczycach skręciłem jednak w stronę Wojkowic Kościelnych i P4 bo chciałem zobaczyć jak wygląda objazd jeziora.
P4 cała zamarznięta i dziś z powodu smogu mało widoczna .
Droga wokół okazała się całkiem fajna, twarda , zmrożona , jedynie nierówności trochę dały w kość.
Z 4 już standardowo do Zielonej i wałami Przemszy i Małobądzką do domu.
Na drogach spokój i w zasadzie bez problemów z kierowcami.
Traskę w tamtą stronę wybrałem w swoim mniemaniu najprostszą, ale nie wiem czy do końca taka była.
Najpierw prosto z Piłsudskiego w stronę Gospodarczej za cmentarzami a potem w prawo na Piaski i do Reala. Przelot kładką nad 86 na Syberkę i zaraz w prawo na Zamkowe w stronę baniej zajezdni ;). Stamtąd na Las Grodziecki i prosto na Łagiszę w stronę "pomidorów". Tam na przejściu dla pieszych przez 86 byłem w szoku, bo widząc mnie stojącego przy przejściu z rowerem, kierowcy z daleka zwolnili i grzecznie zatrzymali żebym mógł przejść. Kosmos...w dodatku na krajówce . Oby tak częściej :)
Potem pokręciłem za "pomidorami" na Chrobakowe, ale potem za kurnikiem nie skręcałem na Warężyn tylko pojechałem prosto na Dąbrowską i tam dopiero skręciłem na Przeczyce. Z Przeczyc już standardowo starą drogą do Boguł na kwadrat. Tam ogarnąłem klientów i po pół godzinie żeby nie stygnąć zacząłem wracać. W Przeczycach skręciłem jednak w stronę Wojkowic Kościelnych i P4 bo chciałem zobaczyć jak wygląda objazd jeziora.
P4 cała zamarznięta i dziś z powodu smogu mało widoczna .
Droga wokół okazała się całkiem fajna, twarda , zmrożona , jedynie nierówności trochę dały w kość.
Z 4 już standardowo do Zielonej i wałami Przemszy i Małobądzką do domu.
Na drogach spokój i w zasadzie bez problemów z kierowcami.
- DST 59.95km
- Teren 12.00km
- Czas 04:17
- VAVG 14.00km/h
- VMAX 37.82km/h
- Temperatura -5.0°C
- Kalorie 2777kcal
- Podjazdy 391m
- Sprzęt Bulls King Cobra XC
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 24 stycznia 2017
Kategoria Codzienność, Urlop
Dom-Praca-Dom
Aaaa.....taka przerwa w urlopie. Musiałem robić za kierowcę do Bydgoszczy . Dlatego rano normalnie na 7-mą , ale powrót dopiero ok 19:00.
- DST 39.74km
- Teren 5.00km
- Czas 02:17
- VAVG 17.40km/h
- VMAX 26.80km/h
- Kalorie 1483kcal
- Podjazdy 278m
- Sprzęt Bulls King Cobra XC
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 22 stycznia 2017
Kategoria Oskar ( ze mną oczywiście), Urlop
Takie tam....przed obiadem
Dziś krótki wypad z Młodym. Miało być dalej ale Młody dawno nie jeździł i jazda ścieżkami wydeptanymi przez ludzi dała mu mocno w kość, a raczej.....w ramiona, plecy i nadgarstki. Jazda w zasadzie cały czas jak na tarce. Skróciliśmy więc wyjazd i po zaliczeniu TTC wróciliśmy robiąc objazd Parku Tysiąclecia, do domu.
Pogoda była super, nawet Słońce wyszło i jechało się przyjemnie.
https://www.endomondo.com/users/5697737/workouts/8...
Pogoda była super, nawet Słońce wyszło i jechało się przyjemnie.
https://www.endomondo.com/users/5697737/workouts/8...
- DST 21.00km
- Teren 20.00km
- Czas 01:52
- VAVG 11.25km/h
- VMAX 27.00km/h
- Temperatura 0.0°C
- Kalorie 1210kcal
- Podjazdy 139m
- Sprzęt Bulls King Cobra XC
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 2 maja 2016
Kategoria Steping :P, Urlop
Turbacz - Steping
Drugi dzień majówki. Moi młodzi chyba zapamiętają go do końca życia. Plan był taki żeby dotrzeć na czerwony szlak tuż za kwaterą , drogą Jurkowski Potok i nim spokojnie zdążać na Turbacz. Wszystko było by ok, gdybym tylko wiedział jak wiele wysiłku będzie nas kosztowała właśnie ta pierwsza faza drogi .
Niestety nie doliczyłem czasu tego podejścia poza szlakiem i w końcowej fazie wycieczki moi byli już kompletnie wykończeni. Musiałem już po zejściu ze szlaków na asfalt w Ochotnicy biec po samochód na kwaterę bo powoli się ściemniało a szli już bardzo powoli.
Tak więc wycieczkę rozpoczęliśmy bezpośrednio z kwatery w Ochotnicy przy Jurkowskim Potoku. Droga początkowo asfaltowa zmieniła się w szutrową, a po minięciu kilku urokliwych mostków nad strumykami stała się zwykła drogą gruntową i zaczęła się bardzo mocno piąć do góry. Podejście na czerwony szlak , mimo małej odległości na mapie , zajęło nam prawie dwie godzimy i kosztowało bardzo dużo wysiłku.
Na Jurkowskim Potoku
Droga do czerwonego szlaku (początki stromego )
Nietypowe wejście na szlak, prosto z ....lasu :P
Kiedy osiągnęliśmy już czerwony szlak , w okolicy Polany Kudowskiej, skierowaliśmy sie w kierunku naszego głównego celu czyli Turbacza. Droga była bardzo długa , na początku niezbyt wymagająca, biegnąca nowym szlakiem rowerowym , ubitym szutrem. Po drodze w Studzionkach w stacji turystycznej p.Chrobaków podbijamy pieczątki , żeby poświadczyć to nasze nietypowe wejście na szlak.
Ze Studzionek , przez Bukowinkę idziemy na przełęcz Knurowską.
Jeden z kopców granicznych na szlaku czerwonym
Czerwony szlak rowerowy
Moje Miśki :)
Stacja turystyczna w Studzionkach
Po przekroczeniu drogi na przełęczy i przejściu kilkuset metrów w miarę prostym szlakiem , zaczęły się momenty trudniejsze, kamieniste i bardziej strome. Miśki już były bardzo zmęczone i na zmianę dodawaliśmy sobie otuchy, rozmawiając o wszystkim, żeby tylko zapomnieć o zmęczeniu i o tym ze jeszcze kawał drogi przed nami , oraz powrót na kwaterę. A czas nieubłaganie mijał i powoli zbliżał się ku wieczorowi.
W końcu osiągnęliśmy najpierw Kiczorę , a po pokonaniu siodła Długiej Hali i kolejnym podejściu sam Turbacz.
Schronisko pod Turbaczem
Powrót na początku był zaplanowany przez Jaworzynę Kamienicką i Przysłop żółtym szlakiem do Ochotnicy, ale niestety ogromne zmęczenie Młodego , zbliżający się zmrok spowodowały zmianę planów. Odwrót nastąpił poprzez Kiczorę na zieloną ścieżkę dydaktyczną która poprzez Suchą i Znaki dość szybko sprowadziły nas do asfaltowej drogi na początku Ochotnicy , przy Schronisku Młodzieżowym w Ustrzyku. Kiedy już była końcówka szlaku i wiedziałem że Moi się nie zgubią , biegiem pognałem na dół i potem asfaltem w stronę kwatery. Miałem przed sobą ok 5 km marszobiegu . Na szczęście kiedy pojawił się zasięg w komórce zadzwoniła do mnie zaniepokojona właścicielka kwatery i po chwili rozmowy zaproponowała że jej mąż wyjedzie mi na spotkanie i podjedzie zebrać moich z drogi. Tak też zrobiliśmy i już po zmroku, ale bezpieczni wróciliśmy na kwaterę .
Trasa jak na nie wprawionych turystów bardzo długa i ciężka , ale ogarnięta :)
https://www.endomondo.com/users/5697737/workouts/717202536
Niestety nie doliczyłem czasu tego podejścia poza szlakiem i w końcowej fazie wycieczki moi byli już kompletnie wykończeni. Musiałem już po zejściu ze szlaków na asfalt w Ochotnicy biec po samochód na kwaterę bo powoli się ściemniało a szli już bardzo powoli.
Tak więc wycieczkę rozpoczęliśmy bezpośrednio z kwatery w Ochotnicy przy Jurkowskim Potoku. Droga początkowo asfaltowa zmieniła się w szutrową, a po minięciu kilku urokliwych mostków nad strumykami stała się zwykła drogą gruntową i zaczęła się bardzo mocno piąć do góry. Podejście na czerwony szlak , mimo małej odległości na mapie , zajęło nam prawie dwie godzimy i kosztowało bardzo dużo wysiłku.
Na Jurkowskim Potoku
Droga do czerwonego szlaku (początki stromego )
Nietypowe wejście na szlak, prosto z ....lasu :P
Kiedy osiągnęliśmy już czerwony szlak , w okolicy Polany Kudowskiej, skierowaliśmy sie w kierunku naszego głównego celu czyli Turbacza. Droga była bardzo długa , na początku niezbyt wymagająca, biegnąca nowym szlakiem rowerowym , ubitym szutrem. Po drodze w Studzionkach w stacji turystycznej p.Chrobaków podbijamy pieczątki , żeby poświadczyć to nasze nietypowe wejście na szlak.
Ze Studzionek , przez Bukowinkę idziemy na przełęcz Knurowską.
Jeden z kopców granicznych na szlaku czerwonym
Czerwony szlak rowerowy
Moje Miśki :)
Stacja turystyczna w Studzionkach
Po przekroczeniu drogi na przełęczy i przejściu kilkuset metrów w miarę prostym szlakiem , zaczęły się momenty trudniejsze, kamieniste i bardziej strome. Miśki już były bardzo zmęczone i na zmianę dodawaliśmy sobie otuchy, rozmawiając o wszystkim, żeby tylko zapomnieć o zmęczeniu i o tym ze jeszcze kawał drogi przed nami , oraz powrót na kwaterę. A czas nieubłaganie mijał i powoli zbliżał się ku wieczorowi.
W końcu osiągnęliśmy najpierw Kiczorę , a po pokonaniu siodła Długiej Hali i kolejnym podejściu sam Turbacz.
Schronisko pod Turbaczem
Powrót na początku był zaplanowany przez Jaworzynę Kamienicką i Przysłop żółtym szlakiem do Ochotnicy, ale niestety ogromne zmęczenie Młodego , zbliżający się zmrok spowodowały zmianę planów. Odwrót nastąpił poprzez Kiczorę na zieloną ścieżkę dydaktyczną która poprzez Suchą i Znaki dość szybko sprowadziły nas do asfaltowej drogi na początku Ochotnicy , przy Schronisku Młodzieżowym w Ustrzyku. Kiedy już była końcówka szlaku i wiedziałem że Moi się nie zgubią , biegiem pognałem na dół i potem asfaltem w stronę kwatery. Miałem przed sobą ok 5 km marszobiegu . Na szczęście kiedy pojawił się zasięg w komórce zadzwoniła do mnie zaniepokojona właścicielka kwatery i po chwili rozmowy zaproponowała że jej mąż wyjedzie mi na spotkanie i podjedzie zebrać moich z drogi. Tak też zrobiliśmy i już po zmroku, ale bezpieczni wróciliśmy na kwaterę .
Trasa jak na nie wprawionych turystów bardzo długa i ciężka , ale ogarnięta :)
https://www.endomondo.com/users/5697737/workouts/717202536
- DST 45.00km
- Teren 35.00km
- Czas 10:00
- VAVG 4.50km/h
- Aktywność Wędrówka
Niedziela, 1 maja 2016
Kategoria Steping :P, Urlop
Trzy Korony - Steping
Kiedyś musiał być ten pierwszy raz, wiec w końcu całą naszą Trójcą postanowiliśmy spędzić majówkę razem poza domem . Pozwiedzać coś, pooglądać itp :)
Wybór padł na Gorce ( kwatera w Ochotnicy Górnej) i Szczawnicę z Trzema Koronami. W planach był jeszcze Luboń Wielki ale niestety już nie daliśmy rady.
Wyjazd nastąpił już 1 maja z samego rana, bo Wiola w Sobotę jeszcze pracowała . Pobudka wcześnie rano, paking i w drogę. Kierunek Sromowce Wyżne. Na miejscu jesteśmy po dwóch godzinach z niewielkim naddatkiem . Parkujemy jak zwykle trochę wcześniej ( na parkingu naprzeciw kościoła ) żeby potem nie mieć problemów z wyjechaniem ( sprawdziło się w 100% ).
Fotka startowa przy granicznym moście :)
Obieramy kierunek na Schronisko Trzy Korony żeby podbić książeczki GOT na początku podejścia ( na zejściu powtórka , są dwie pieczątki w schronisku). Schronisko całkiem przyjemne, akurat w tym dniu niezbyt zatłoczone , co nam sprzyjało na koniec wyprawy bo nie musieliśmy zbyt długo czekać na korytko . O dziwo karmią bardzo smacznie i niedrogo co nas absolutnie miło zaskoczyło.
Ze schroniska idziemy kawałek żółtym szlakiem , ale widząc że większość turystów wybiera właśnie ten szlak, my postanowiliśmy od razu na początku skręcić na zielony.
Pomysł był dobry, mieliśmy spokój i ciszę w trakcie przejścia. Większe grupy ludzi spotkaliśmy dopiero na polanie Kosarzyska , gdzie odpoczywali, biwakowali i ogólnie robili wokół siebie hałas. My w tym miejscu odbijamy na chwilę ( jak taka chwila może się wydłużyć jeśli idzie się pierwszy raz i nie zna się terenu ? :( ) w stronę Góry Zamkowej. Dojście dość ciekawe i całkiem wymagające , mimo schodów z kamieni i drewna . Ostre podejścia i zejścia pomiędzy Górą Zamkową a Ostrym Wierchem .
Ruiny Zamku Pieniny ciekawe , choć zbyt dużo pozostałości nie ostało się do naszych czasów. Warto jednak zobaczyć w jak niedostępnych miejscach nasi przodkowie potrafili budować swoje siedziby.
Ruiny Zamku Pieniny
Z Góry Zamkowej wracamy w stronę Trzech Koron idąc niebieskim szlakiem . Z biegiem czasu zaczyna robić się coraz większy tłok i na samym końcu , przed samą Okrąglicą z ledwością można się poruszać po szlaku.
Z Trzech Koron schodzimy niebieskim szlakiem przez Polanę Pieniny , gdzie rozciąga się przepiękny widok na Tatry ( nota bene taki sam jak z tarasu widokowego na Sokolicy tylko bez ciżby ludzkiej na plecach :P )
Widok na Tatry z Polany Pienieny
Z niebieskiego szlaku skręcamy na przeł. Szopce na żółty i powoli zaczynamy schodzić zamykając naszą Koronną pętelkę. Początek i koniec żółtego szlaku są łatwe i szerokie , natomiast środek jest mocno stromy, poprowadzony wieloma zakosami gdyż trzeba na krótkim odcinku pokonać dużą różnicę wysokości.
Wąwozem Szopczańskim schodzimy na koniec jeszcze raz do schroniska , gdzie podbijamy drugą pieczątkę, wciągamy bardzo smaczny obiad i asfaltem spokojnie wracamy do Księżnej żeby zawiozła nas dalej.
Przed odjazdem na kwaterę do Ochotnicy, zahaczamy jeszcze o Szczawnicę, lodzimy i odpoczywamy na ławeczkach przy Dunajcu.
Dzień spędzony całkiem miło, choć dość męczący , bo pierwsze górki w tym roku.
Traska ok 9 km
Czas o 4-5 h
Wybór padł na Gorce ( kwatera w Ochotnicy Górnej) i Szczawnicę z Trzema Koronami. W planach był jeszcze Luboń Wielki ale niestety już nie daliśmy rady.
Wyjazd nastąpił już 1 maja z samego rana, bo Wiola w Sobotę jeszcze pracowała . Pobudka wcześnie rano, paking i w drogę. Kierunek Sromowce Wyżne. Na miejscu jesteśmy po dwóch godzinach z niewielkim naddatkiem . Parkujemy jak zwykle trochę wcześniej ( na parkingu naprzeciw kościoła ) żeby potem nie mieć problemów z wyjechaniem ( sprawdziło się w 100% ).
Fotka startowa przy granicznym moście :)
Obieramy kierunek na Schronisko Trzy Korony żeby podbić książeczki GOT na początku podejścia ( na zejściu powtórka , są dwie pieczątki w schronisku). Schronisko całkiem przyjemne, akurat w tym dniu niezbyt zatłoczone , co nam sprzyjało na koniec wyprawy bo nie musieliśmy zbyt długo czekać na korytko . O dziwo karmią bardzo smacznie i niedrogo co nas absolutnie miło zaskoczyło.
Ze schroniska idziemy kawałek żółtym szlakiem , ale widząc że większość turystów wybiera właśnie ten szlak, my postanowiliśmy od razu na początku skręcić na zielony.
Pomysł był dobry, mieliśmy spokój i ciszę w trakcie przejścia. Większe grupy ludzi spotkaliśmy dopiero na polanie Kosarzyska , gdzie odpoczywali, biwakowali i ogólnie robili wokół siebie hałas. My w tym miejscu odbijamy na chwilę ( jak taka chwila może się wydłużyć jeśli idzie się pierwszy raz i nie zna się terenu ? :( ) w stronę Góry Zamkowej. Dojście dość ciekawe i całkiem wymagające , mimo schodów z kamieni i drewna . Ostre podejścia i zejścia pomiędzy Górą Zamkową a Ostrym Wierchem .
Ruiny Zamku Pieniny ciekawe , choć zbyt dużo pozostałości nie ostało się do naszych czasów. Warto jednak zobaczyć w jak niedostępnych miejscach nasi przodkowie potrafili budować swoje siedziby.
Ruiny Zamku Pieniny
Z Góry Zamkowej wracamy w stronę Trzech Koron idąc niebieskim szlakiem . Z biegiem czasu zaczyna robić się coraz większy tłok i na samym końcu , przed samą Okrąglicą z ledwością można się poruszać po szlaku.
Z Trzech Koron schodzimy niebieskim szlakiem przez Polanę Pieniny , gdzie rozciąga się przepiękny widok na Tatry ( nota bene taki sam jak z tarasu widokowego na Sokolicy tylko bez ciżby ludzkiej na plecach :P )
Widok na Tatry z Polany Pienieny
Z niebieskiego szlaku skręcamy na przeł. Szopce na żółty i powoli zaczynamy schodzić zamykając naszą Koronną pętelkę. Początek i koniec żółtego szlaku są łatwe i szerokie , natomiast środek jest mocno stromy, poprowadzony wieloma zakosami gdyż trzeba na krótkim odcinku pokonać dużą różnicę wysokości.
Wąwozem Szopczańskim schodzimy na koniec jeszcze raz do schroniska , gdzie podbijamy drugą pieczątkę, wciągamy bardzo smaczny obiad i asfaltem spokojnie wracamy do Księżnej żeby zawiozła nas dalej.
Przed odjazdem na kwaterę do Ochotnicy, zahaczamy jeszcze o Szczawnicę, lodzimy i odpoczywamy na ławeczkach przy Dunajcu.
Dzień spędzony całkiem miło, choć dość męczący , bo pierwsze górki w tym roku.
Traska ok 9 km
Czas o 4-5 h
- DST 9.27km
- Teren 7.00km
- Czas 06:00
- VAVG 1.54km/h
- Aktywność Wędrówka
Szoson
Po kilku dniach przerwy należało rozprostować stare kości a wybór dziś padł na szosona.
Traska z Sosnowsi wokół P4 ale asfaltami więc ciut szerzej czyli miedzy innymi przez Łagiszę i Sarnów.
Traska z Sosnowsi wokół P4 ale asfaltami więc ciut szerzej czyli miedzy innymi przez Łagiszę i Sarnów.
- DST 47.20km
- Teren 2.00km
- Czas 01:56
- VAVG 24.41km/h
- VMAX 43.31km/h
- Kalorie 1484kcal
- Podjazdy 311m
- Sprzęt Decathlon Route 4
- Aktywność Jazda na rowerze
Wolny dzień ...grzech nie jechać :)
Święto wiec trzeba pokręcić choćby chwilę z rana. Na znak stawił się tylko Domino bo reszta chyba się pozakopywała w swoich gawrach tak ze ich spod liści nie widać. Dziś trochę jazdy wokół P3, P2 , przez las Antoniowski i przez Ujejsce na Bukowe. Tam przez to że pod śniegiem ścieżek nie było widać to sami je sobie wytyczyliśmy. Potem powrót od drugiej strony P4 i do domu. Może po obiedzie jeszcze z Młodym coś na singlach ukręcę .
Drogi świetne do jazdy, zero problemów z przyczepnością tak na jezdni jak i w terenie. Temperatura rano -5° a na powrocie -2°. Poprostu miodzio :)
Drogi świetne do jazdy, zero problemów z przyczepnością tak na jezdni jak i w terenie. Temperatura rano -5° a na powrocie -2°. Poprostu miodzio :)
- DST 62.71km
- Teren 20.00km
- Czas 03:33
- VAVG 17.66km/h
- VMAX 35.00km/h
- Kalorie 2231kcal
- Podjazdy 536m
- Sprzęt Bulls King Cobra XC
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 2 stycznia 2016
Kategoria Urlop
Takie tam...z rana :)
Urlop, wiec trzeba z rana pokręcić zanim Młody wstanie. Plan był prosty , czyli spokojnie zrobić ok 40 km i sprawdzić też drugą wersję naprawy rowerka. Narazie prowizorka działa. Zobaczymy jak długo.
Jazda tak jak wczoraj bardzo przyjemna mimo jeszcze niższej temperatury. O 8 rano na starcie miałem -15 ° za P3 wzrosła do ok -10° a pod domem ok 11-tej było już -6°. Ciuchy z Lidla zdały egzamin w 100%. Tylko trzy cienkie warstwy i ZERO odczucia chłodu. Jedynie czubku palców u nóg lekko zmarzły bo ochraniacze już są zużyte.
Jazda tak jak wczoraj bardzo przyjemna mimo jeszcze niższej temperatury. O 8 rano na starcie miałem -15 ° za P3 wzrosła do ok -10° a pod domem ok 11-tej było już -6°. Ciuchy z Lidla zdały egzamin w 100%. Tylko trzy cienkie warstwy i ZERO odczucia chłodu. Jedynie czubku palców u nóg lekko zmarzły bo ochraniacze już są zużyte.
- DST 41.35km
- Czas 02:17
- VAVG 18.11km/h
- VMAX 29.76km/h
- Temperatura -15.0°C
- Kalorie 1478kcal
- Podjazdy 530m
- Aktywność Jazda na rowerze