Wpisy archiwalne w kategorii
Rajdy i Zawody
Dystans całkowity: | 1530.34 km (w terenie 572.00 km; 37.38%) |
Czas w ruchu: | 107:03 |
Średnia prędkość: | 14.30 km/h |
Maksymalna prędkość: | 67.70 km/h |
Suma podjazdów: | 18750 m |
Suma kalorii: | 74226 kcal |
Liczba aktywności: | 25 |
Średnio na aktywność: | 61.21 km i 4h 16m |
Więcej statystyk |
Sobota, 10 października 2015
Kategoria Oskar ( ze mną oczywiście), Rajdy i Zawody
BikeOrient 4-2015
- DST 60.38km
- Teren 20.00km
- Czas 04:25
- VAVG 13.67km/h
- VMAX 28.80km/h
- Kalorie 2844kcal
- Podjazdy 201m
- Sprzęt Bulls King Cobra XC
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 29 sierpnia 2015
Kategoria Oskar ( ze mną oczywiście), Rajdy i Zawody
KoRNO 2015
- DST 45.27km
- Teren 20.00km
- Czas 02:48
- VAVG 16.17km/h
- VMAX 49.50km/h
- Kalorie 1805kcal
- Podjazdy 470m
- Sprzęt Bulls King Cobra XC
- Aktywność Jazda na rowerze
Bike Orient - Burzenin 2015
Kolejny BikeOrient , kolejna edycja, już trzecia. Tym razem organizatorzy zaprosili nas w urocze zakątki Ziemi Sieradzkiej a dokładniej w okolice Parku Krajobrazowego Międzyrzecza Warty i Widawki.
Jak zwykle z niecierpliwością , razem z Młodym , czekaliśmy na ten dzień kiedy znów będziemy mogli rywalizować z ciekawymi ludźmi na trasie rajdu w tych przepięknych okolicznościach przyrody. Pobudka wcześnie rano, a nawet jeszcze w nocy , bo zegarek wskazywał godz 4:30 , o której to "normalni" ludzie , zwłaszcza w Sobotę jeszcze smacznie śpią i przewracają się z boku na bok:) Szybkie śniadanie, paking i do naszego rzeźniobusa :) Wczesny wyjazd bo i drogi kawał, a dokładniej ok 150 km gdyż na tą zacną imprezę zdążamy aż z Kiepurolandu .... eee.... tzn z Sosnowca ;)
Droga mija w miarę szybko, spędzona głównie na pogawędkach z synem. W końcu mamy cały dzień dla siebie :) Dojeżdżamy kilkanaście minut po 8-mej i bez problemów meldujemy się i rejestrujemy w Biurze rajdu, dzięki szybkiej, miłej i profesjonalnej obsłudze :)
Po rejestracji ogarniamy rowery z auta, wieszamy startery i chipy , a potem jedziemy pokręcić się po okolicach. Po chwili spotykamy Zapalę który dojechał w międzyczasie z kolegą i właśnie się rozpakowywali. Chwila rozmowy z której wynika ze może się w niedługim czasie spotkamy na szlakach w okolicach Tarnowskich Gór.
Cóż , gadka gadką , a tu powoli zbliża się czas startu, więc przemieszczamy się z Młodym w kierunku namiotu organizatorów. Jeszcze kilka minut oczekiwania, informacje techniczne na temat tras i warunków na nich panujących ze względu na możliwość przekraczania Warty i Widawki tylko w miejscach wyznaczonych gdzie są bezpieczne brody.
W końcu następuje moment rozdawania map i gorączkowe planowanie trasy przejazdu. W naszej parze kierunek jazdy i wybór punktów należy do młodszej części ekipy czyli Młodego. Tym razem Oskar zaplanował zdobywanie 11 pkt w południowej i wschodniej części terenu określonego mapą . Wybrał pkt 6,11,20, 16, 3, 17, 15, 8, 4 zmieniony w trakcie jazdy na 5, 18 i 12, w kolejności ich zaliczania :).
Na początek kierujemy się ze Strumian przez most do Burzenina na pkt 6, jak chyba zdecydowana większość uczestników. Punkt znaleziony bez problemu. Po podbiciu karty zawracamy natychmiast z powrotem , kierując się na 11, i tu pojawił się pierwszy błąd nawigacyjny. Niestety ze względu na to, że oprócz nawigowania muszę jeszcze zwracać szczególna uwagę na Oskara kiedy poruszamy się po drogach publicznych, zamiast pojechać prosto w Burzeninie w stronę Majaczewic i na lewy brzeg Warty przy brodzie, przejeżdżamy most w drugą stronę i do 11-ki dojeżdżamy od wschodu, co skutkuje tym że bród muszę pokonać dwa razy. Rzeka w tym miejscu płytka, woda całkiem ciepła ale i orzeźwiająca więc była to całkowita przyjemność która tego dnia powtórzyła się jeszcze trzy razy. Pkt 20 i 16 znaleźliśmy dość szybko i bez zbędnych ceregieli. Z 16 skierowaliśmy się ( w tym momencie chyba jako jedyni, tak mi się przynajmniej wydawało) w stronę Widawy którą jednak objechaliśmy od strony południowej i całkiem prosta drogą dostaliśmy się do pkt 3 , przedostając się pod koniec przez linię kolejowa na której na chwilę rozdzielił nas pociąg towarowy :)
Na 3 , znów bród i tez w dwie strony dlatego że do kolejnego mieliśmy się wracać kawałek ,wiec nie było potrzeby przeprawiać się całkiem na drugą stronę. Na miejscu spotykamy kilku uczestników, którzy oprócz podbijania karty, korzystają także z kąpieli co przy panującym upale było miodem na rozgrzane ciała. Z trójki jedziemy bezpośrednio na Rogoźno a stamtąd polną droga do kolejnego brodu na Widawce , na pkt 17. Tam zaopatrujemy się w dodatkowa wodę zostawiona tam przez organizatorów i na cztery razy przeprawiamy się na drugą stronę. na cztery, bo raz plecak, dwa rower Młodego, trzy mój rower i cztery asekuracja Oskara w trakcie brodzenia, bo wodę miał powyżej pasa. Kolejna część trasy to na tzw "szagę" przez pole z rżyskiem po zbożu , w stronę Grabna , gdzie wylatujemy przy mostku na Grabi i żeby nie błądzić wybieramy asfaltowy wariant dojazdu do pkt 15 w Grabicy. W miedzy czasie mijają nas liczni motocykliści na różnorakich maszynach. Pewnie jakiś zlot :) 15 była umiejscowiona na fajnej drewnianej kładce , ale oczywiście w taki sposób że najprościej kartę można było podbić wchodząc do wody. Mimo kładki dalszą drogę i tak zaczęliśmy brodząc z rowerami obok, bo był to kolejny moment do schłodzenia się . Chwile później trafił się kolejny błąd nawigacyjny przez który nadłożyliśmy 3-4 km . Po prostu wśród wielu ścieżek w Lesie Podulskim wybraliśmy tę która prowadziła zbyt na północ i wyjechaliśmy za wiatrakami. Ale asfalt był w dobrym stanie więc w miarę szybko wróciliśmy do Górek Grabińskich, przejechaliśmy je i po chwili na łuku drogi w stronę Widawy skręciliśmy w prawo do pkt 8. W pierwszej chwili myśleliśmy że może być trudny do odnalezienia ale okazało się że nie do końca i po podbiciu karty mogliśmy udać się w dalszą drogę.
Po wyjeździe z lasu w Świerczowie okazało się że na niebie pojawiło dużo ciemnych chmur co wskazywało na możliwość pojawienia się w niedługim czasie burzy. A mając w pamięci nasze ostatnie zejście z Pilska w burzy z piorunami która nas nagle złapała na szlaku, tym razem chciałem oskarowi tego oszczędzić i postanowiliśmy odpuścić pkt 4 , tylko szybko ogarnąć 18 i 12. Co też zrobiliśmy i szybko skierowaliśmy się w stronę bazy, mając w zapasie półtorej godziny do limitu czasu. W między czasie chmury się lekko przesunęły , więc po konsultacji z Oskarem postanowiliśmy dorobić ten jeden brakujący nam do kompletu punkt, a wybór padł na najbliżej znajdujący się pkt 5. Dojazd do niego i jego znalezienie zajęło nam o wiele więcej czasu niż na początku myśleliśmy, gdyż najpierw wybraliśmy drogę wzdłuż wału przeciwpowodziowego która okazała się czystą piaskownicą , zwalniającą naszą jazdę do minimalnych prędkości. A później za daleko pojechaliśmy i znalezienie pkt zajęło nam więcej czasu bo więcej brzegu musieliśmy przeszukać. Mimo wszystko udało się , a drogę powrotna wybraliśmy asfaltową przez Ligotę i Witów żeby nie marnować czasu.
Na metę dotarliśmy na 30 min przed upływem czasu. Zwrot kart i szybciutko....na pierogi i piwko izotoniczne fundowane przez sponsora.
Teraz już można było spakować sprzęt do auta i spokojnie czekać na zakończenie imprezy, dekoracje zwycięzców i losowanie nagród.
Tym razem udało się wylosować fajna koszulkę, ale ile by człowiek dał za mapnik... ;P
Impreza jak zwykle zorganizowana perfekcyjnie, obsługa profesjonalna i miła , co tak naprawdę Nas wszystkich chyba przyciąga. Punkty kontrolne wyznaczane zawsze w ciekawych miejscach, czasem dość trudne do odnalezienia, ale chyba właśnie o to w tym chodzi ;)
Teraz będziemy czekać na ostatnia czwarta edycje , a potem na przyszłoroczne .......itd itp :)
Jeśli ktoś jeszcze nie spróbował takiej formy rywalizacji na rowerze (lub tez pieszo) to ja gorąco polecam i zapraszam .
Do zobaczenia znów ... :)
Rzeźniobus zajechał :)
Młody na ściance :)
Tuż przed startem :)
Pkt 11 pierwsza krew :P
Wapiennik pkt 20
Pociąg do 3-ki :P
Atrakcja dla Młodego...przepust pod torami :)
"Czwartak" na 17-ce :)
15-ka z lotu "ptoka" ;P
i z pozycji horyzontalnej ;P
I na zakończenie banany na twarzach mimo zmęczenia :)
Jak zwykle z niecierpliwością , razem z Młodym , czekaliśmy na ten dzień kiedy znów będziemy mogli rywalizować z ciekawymi ludźmi na trasie rajdu w tych przepięknych okolicznościach przyrody. Pobudka wcześnie rano, a nawet jeszcze w nocy , bo zegarek wskazywał godz 4:30 , o której to "normalni" ludzie , zwłaszcza w Sobotę jeszcze smacznie śpią i przewracają się z boku na bok:) Szybkie śniadanie, paking i do naszego rzeźniobusa :) Wczesny wyjazd bo i drogi kawał, a dokładniej ok 150 km gdyż na tą zacną imprezę zdążamy aż z Kiepurolandu .... eee.... tzn z Sosnowca ;)
Droga mija w miarę szybko, spędzona głównie na pogawędkach z synem. W końcu mamy cały dzień dla siebie :) Dojeżdżamy kilkanaście minut po 8-mej i bez problemów meldujemy się i rejestrujemy w Biurze rajdu, dzięki szybkiej, miłej i profesjonalnej obsłudze :)
Po rejestracji ogarniamy rowery z auta, wieszamy startery i chipy , a potem jedziemy pokręcić się po okolicach. Po chwili spotykamy Zapalę który dojechał w międzyczasie z kolegą i właśnie się rozpakowywali. Chwila rozmowy z której wynika ze może się w niedługim czasie spotkamy na szlakach w okolicach Tarnowskich Gór.
Cóż , gadka gadką , a tu powoli zbliża się czas startu, więc przemieszczamy się z Młodym w kierunku namiotu organizatorów. Jeszcze kilka minut oczekiwania, informacje techniczne na temat tras i warunków na nich panujących ze względu na możliwość przekraczania Warty i Widawki tylko w miejscach wyznaczonych gdzie są bezpieczne brody.
W końcu następuje moment rozdawania map i gorączkowe planowanie trasy przejazdu. W naszej parze kierunek jazdy i wybór punktów należy do młodszej części ekipy czyli Młodego. Tym razem Oskar zaplanował zdobywanie 11 pkt w południowej i wschodniej części terenu określonego mapą . Wybrał pkt 6,11,20, 16, 3, 17, 15, 8, 4 zmieniony w trakcie jazdy na 5, 18 i 12, w kolejności ich zaliczania :).
Na początek kierujemy się ze Strumian przez most do Burzenina na pkt 6, jak chyba zdecydowana większość uczestników. Punkt znaleziony bez problemu. Po podbiciu karty zawracamy natychmiast z powrotem , kierując się na 11, i tu pojawił się pierwszy błąd nawigacyjny. Niestety ze względu na to, że oprócz nawigowania muszę jeszcze zwracać szczególna uwagę na Oskara kiedy poruszamy się po drogach publicznych, zamiast pojechać prosto w Burzeninie w stronę Majaczewic i na lewy brzeg Warty przy brodzie, przejeżdżamy most w drugą stronę i do 11-ki dojeżdżamy od wschodu, co skutkuje tym że bród muszę pokonać dwa razy. Rzeka w tym miejscu płytka, woda całkiem ciepła ale i orzeźwiająca więc była to całkowita przyjemność która tego dnia powtórzyła się jeszcze trzy razy. Pkt 20 i 16 znaleźliśmy dość szybko i bez zbędnych ceregieli. Z 16 skierowaliśmy się ( w tym momencie chyba jako jedyni, tak mi się przynajmniej wydawało) w stronę Widawy którą jednak objechaliśmy od strony południowej i całkiem prosta drogą dostaliśmy się do pkt 3 , przedostając się pod koniec przez linię kolejowa na której na chwilę rozdzielił nas pociąg towarowy :)
Na 3 , znów bród i tez w dwie strony dlatego że do kolejnego mieliśmy się wracać kawałek ,wiec nie było potrzeby przeprawiać się całkiem na drugą stronę. Na miejscu spotykamy kilku uczestników, którzy oprócz podbijania karty, korzystają także z kąpieli co przy panującym upale było miodem na rozgrzane ciała. Z trójki jedziemy bezpośrednio na Rogoźno a stamtąd polną droga do kolejnego brodu na Widawce , na pkt 17. Tam zaopatrujemy się w dodatkowa wodę zostawiona tam przez organizatorów i na cztery razy przeprawiamy się na drugą stronę. na cztery, bo raz plecak, dwa rower Młodego, trzy mój rower i cztery asekuracja Oskara w trakcie brodzenia, bo wodę miał powyżej pasa. Kolejna część trasy to na tzw "szagę" przez pole z rżyskiem po zbożu , w stronę Grabna , gdzie wylatujemy przy mostku na Grabi i żeby nie błądzić wybieramy asfaltowy wariant dojazdu do pkt 15 w Grabicy. W miedzy czasie mijają nas liczni motocykliści na różnorakich maszynach. Pewnie jakiś zlot :) 15 była umiejscowiona na fajnej drewnianej kładce , ale oczywiście w taki sposób że najprościej kartę można było podbić wchodząc do wody. Mimo kładki dalszą drogę i tak zaczęliśmy brodząc z rowerami obok, bo był to kolejny moment do schłodzenia się . Chwile później trafił się kolejny błąd nawigacyjny przez który nadłożyliśmy 3-4 km . Po prostu wśród wielu ścieżek w Lesie Podulskim wybraliśmy tę która prowadziła zbyt na północ i wyjechaliśmy za wiatrakami. Ale asfalt był w dobrym stanie więc w miarę szybko wróciliśmy do Górek Grabińskich, przejechaliśmy je i po chwili na łuku drogi w stronę Widawy skręciliśmy w prawo do pkt 8. W pierwszej chwili myśleliśmy że może być trudny do odnalezienia ale okazało się że nie do końca i po podbiciu karty mogliśmy udać się w dalszą drogę.
Po wyjeździe z lasu w Świerczowie okazało się że na niebie pojawiło dużo ciemnych chmur co wskazywało na możliwość pojawienia się w niedługim czasie burzy. A mając w pamięci nasze ostatnie zejście z Pilska w burzy z piorunami która nas nagle złapała na szlaku, tym razem chciałem oskarowi tego oszczędzić i postanowiliśmy odpuścić pkt 4 , tylko szybko ogarnąć 18 i 12. Co też zrobiliśmy i szybko skierowaliśmy się w stronę bazy, mając w zapasie półtorej godziny do limitu czasu. W między czasie chmury się lekko przesunęły , więc po konsultacji z Oskarem postanowiliśmy dorobić ten jeden brakujący nam do kompletu punkt, a wybór padł na najbliżej znajdujący się pkt 5. Dojazd do niego i jego znalezienie zajęło nam o wiele więcej czasu niż na początku myśleliśmy, gdyż najpierw wybraliśmy drogę wzdłuż wału przeciwpowodziowego która okazała się czystą piaskownicą , zwalniającą naszą jazdę do minimalnych prędkości. A później za daleko pojechaliśmy i znalezienie pkt zajęło nam więcej czasu bo więcej brzegu musieliśmy przeszukać. Mimo wszystko udało się , a drogę powrotna wybraliśmy asfaltową przez Ligotę i Witów żeby nie marnować czasu.
Na metę dotarliśmy na 30 min przed upływem czasu. Zwrot kart i szybciutko....na pierogi i piwko izotoniczne fundowane przez sponsora.
Teraz już można było spakować sprzęt do auta i spokojnie czekać na zakończenie imprezy, dekoracje zwycięzców i losowanie nagród.
Tym razem udało się wylosować fajna koszulkę, ale ile by człowiek dał za mapnik... ;P
Impreza jak zwykle zorganizowana perfekcyjnie, obsługa profesjonalna i miła , co tak naprawdę Nas wszystkich chyba przyciąga. Punkty kontrolne wyznaczane zawsze w ciekawych miejscach, czasem dość trudne do odnalezienia, ale chyba właśnie o to w tym chodzi ;)
Teraz będziemy czekać na ostatnia czwarta edycje , a potem na przyszłoroczne .......itd itp :)
Jeśli ktoś jeszcze nie spróbował takiej formy rywalizacji na rowerze (lub tez pieszo) to ja gorąco polecam i zapraszam .
Do zobaczenia znów ... :)
Rzeźniobus zajechał :)
Młody na ściance :)
Tuż przed startem :)
Pkt 11 pierwsza krew :P
Wapiennik pkt 20
Pociąg do 3-ki :P
Atrakcja dla Młodego...przepust pod torami :)
"Czwartak" na 17-ce :)
15-ka z lotu "ptoka" ;P
i z pozycji horyzontalnej ;P
I na zakończenie banany na twarzach mimo zmęczenia :)
- DST 71.85km
- Teren 50.00km
- Czas 05:33
- VAVG 12.95km/h
- VMAX 30.58km/h
- Kalorie 3574kcal
- Podjazdy 238m
- Sprzęt Bulls King Cobra XC
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 27 czerwca 2015
Kategoria Rajdy i Zawody, Oskar ( ze mną oczywiście)
BikeOrient - Lasy Przysuskie
- DST 59.48km
- Teren 50.00km
- Czas 05:16
- VAVG 11.29km/h
- VMAX 40.20km/h
- Kalorie 3383kcal
- Podjazdy 1432m
- Sprzęt Bulls King Cobra XC
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 25 kwietnia 2015
Kategoria Rajdy i Zawody, >200 km
Sosnowiec-Krakow-Trzebinia-Dziećkowice-Jaworzno-Sosnowiec
- DST 202.34km
- Teren 30.00km
- Czas 10:32
- VAVG 19.21km/h
- VMAX 45.80km/h
- Kalorie 6767kcal
- Podjazdy 2247m
- Sprzęt Bulls King Cobra XC
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 11 kwietnia 2015
Kategoria Rajdy i Zawody
BikeOrient2015-Góra Kamieńsk
Czekaliśmy na tą imprezę od początku roku. Jak zwykle idealna organizacja dzięki wspaniałym ludziom którzy z pasją i pełnym zaangażowaniem starają się wypełnić czas takim pokręconym fanatykom rowerów jak miłośnicy Orientów :)
Przygotowania do wyjazdu w zasadzie rozpoczęte dzień wcześniej. Całe popołudnie, po pracy, spędzone na korytarzu w bloku, na rozłożonym prześcieradle (żeby nie ubrudzić "lynoleumu" :P ) aby rowerki dały z siebie wszystko i nie zrobiły jakichś niemiłych niespodzianek po drodze :) Nie chciałem aby ten wyjazd skończył się jak poprzedni , w zeszłym roku, gdzie rozpadła się tylna piasta po 20 km i wracałem z buta do bazy .
Rano pobudka 4:00, kawka , herbatka, sól pieprz do smaku :P a tak poważnie to ...ciuchy , sprzęt , rowery do auta , dopiero wtedy chwilka oddechu i budzenie Oskara ( młody to ma dobrze, może wstać na ostatnia chwilę :P ).
Ok 5:45 wyjeżdżamy spakowani , najpierw po Marcina , a zaraz potem po Artura do Dąbrowy. Wszyscy razem , spakowani w 4 rowery na pokładzie "księżniczki" brykamy do OSiR "Góra Kamieńsk" . Chcemy dojechać przed 8:00 aby zdążyć przed kolejkami do biura zawodów. Dojazd prosty i spokojny, spędzony głównie na snuciu opowieści różnych, różnistych a nawet tych z okolic eschatologii :P
Na miejscu meldujemy się przed 8 i odbieramy numerki i chipy w biurze zawodów. Zgodnie z info przed startem , mamy numerki imienne , dzięki Arturowi który opłacił naszą trójkę odpowiednio wcześniej .
Do startu zostały nam prawie 2 godziny , które spędziliśmy na składaniu naszych rumaków, jedzeniu śniadania przed rajdem i takich tam....
Godzina 9:50 następuje oficjalne rozdanie map a 10 minut później sam Start :) Zawodników było mnóstwo, myślę ze spokojnie koło 3 setek :) Trasy w zasadzie dwie MEGA/GIGA ( zależne od ilości znalezionych pkt na trasie) i RODZINNA dla wszystkich sympatyków i chcących spróbować swych sił w tak zacnej imprezie jak rajd na orientacje ale bez presji czasu :)
My z Oskarem wspólnie obieramy kierunek północny , gdzie mamy zamiar odnaleźć i zaliczyć 7 z 10 pkt, natomiast ostatnie 3 Młody zażyczył sobie aby były to te z samej Góry Kamieńsk, a że to on w tym Rajdzie jest najważniejszy (starość jest do towarzystwa i zabezpieczenia :) ) więc "górkę " zostawiliśmy na koniec;P W zasadzie żaden pkt nie nastręczył trudności nawigacyjnych, wszystkie znaleźliśmy bez błądzenia . Patrząc na mapę , wydaje mi się że miedzy "naszymi" pkt wybraliśmy optymalną opcję przejazdu, wykorzystując skróty leśnymi ścieżkami nie korzystając z asfaltowych objazdów.
Pkt4 - Zalew Żółkin
Pkt 18 - schron z 1939 r.
Pkt 18
Tu przy schronie spotkaliśmy znajomych, Grzegorza z Będzina i Sebastiana Orłowskiego ze swoją ekipą :)
Oczywiście jak na BikeOrient przystało na jednym pkt był ustawiony BUFET i to jest to co tygryski lubią najbardziej :) Dorośli w zasadzie nie muszą brać na drogę posiłku, wystarcza jakieś drobne przekąski i bidony z piciem , bo na trasie można się suto posilić co jest OGROMNYM PLUSEM dla BikeOrient :) Tak na Bufecie jak i w Bazie po zawodach jest smacznie i energetycznie :)
Pkt 1 BUFET :)
Większość trasy była płaska, ale i tak młody miał kilka chwil kryzysowych, bo jednak ...dziesiąt kilometrów w zasadzie cały czas w terenie to dla 11 latka nie w kij dmuchał , tym bardziej ze z pkt 18 na 6 "pomknęliśmy" konnym szlakiem północną stroną Rakówki :( dał jednak radę :)
Cóż jak jest płasko , to i dla odmiany musi być "trochę " w górę :) Zaczęło się zdobywanie G.Kamieńsk
"Ulubiony" znak :P
Cały podjazd asfaltowy wg mnie ma ok 2,5 km (nie sprawdzałem więc mogę się troszkę mylić) ale jest w trzech miejscach lekko wypłaszczony . W jednym z tych miejsc skręcamy w prawo i prosto i płasko kręcimy na pkt 3 do Domku Myśliwskiego, skąd z powrotem ta sama drogą wracamy na podjazd. Na początku myśleliśmy jeszcze nad opcja jazdy z 3 na południe i podjechania wokół góry mniejszym skosem , ale Oskar stwierdził że da radę asfaltem na szagę a dookoła jest za daleko ( potem się okazało że to był dobry pomysł bo szybciej byliśmy asfaltem). Po powrocie na podjazd zaczęło się powolne wspinanie na górę, słońce paliło niemiłosiernie, w pewnym momencie z powodu upału Młody musiał się na minutkę schować za dużą tablicą reklamową w cieniu bo bałem się żeby nie dostał udaru od temperatury :( Ale to była dosłownie chwilka i siadamy od nowa na koła i młynek do szczytu. Na górze mimo ogromnego zmęczenia Oskar rezygnuje z oglądania widoczków z pkt widokowego tylko ciągnie prosto na pkt7, na sam szczyt G.Kamieńsk ( moim zdaniem nieco wyższy niż oficjalny opis na mapie ) . Oczywiście nie obyło się bez atrakcji.... :P zamiast pojechać ścieżką w prawo i piaszczysta drogą po nasypie to my prosto jak strzelił na pkt a tam ...... droga wyjeżdżona przez quady , pionowo w górę na moje oko spokojnie 20 m..... i dwa rowery.....DO WNIESIENIA ....grzęznąc w PIACHU ...:)
Obok Pkt 7
Z 7 już sam zjazd wokół wiatraków do stacji kolejki przy wyciągu, gdzie podbijamy pkt 2 i zjazd na szagę w dół po stoku do mety :)
Na dole META :)
Na około 134 zawodników , udało się Młodemu ukończyć trasę zdobywając wszystkie 10 pkt na Mega , mieszcząc się w czasie z zapasem ponad godziny do limitu i zająć 93 miejsce. Myślę że w miarę treningów , nabieraniu doświadczenia i w miarę DORASTANIA uda mu się kiedyś stanąć na pudle :) Jeśli tylko będzie chciał :)
Ogromne podziękowania dla organizatorów , sponsorów i wszystkich którzy przyczynili się do profesjonalnego przygotowania tej jakże zacnej imprezy :)
I jak to Młody powiedział " DO NASTĘPNEGO" !!!
- DST 51.00km
- Teren 40.00km
- Czas 04:48
- VAVG 10.62km/h
- VMAX 32.70km/h
- Kalorie 3089kcal
- Podjazdy 770m
- Sprzęt Bulls King Cobra XC
- Aktywność Jazda na rowerze
Wiosenne KoRNO 2015
Od więc się podobno nie zaczyna , więc.......
Hm....od jakiegoś czasu, chyba od ....początku roku? chodziło za mną takie coś i ciągle pytało... Tata, a kiedy będzie znów rajd u Pani Moniki ??? i tak ciągle. Skoro więc tylko pojawiło się info że Kosma czyni to dobro w postaci rajdu, nie omieszkałem zgłosić Naszego udziału ( mojego i Młodego) w tym jakże zacnym przedsięwzięciu :)
Rano pobudka, śniadanko , demontaż rowerów i kontrolowane udeptywanie w bagażniku :) i jazda na Trzebiesławice . Dojazd bezproblemowy za to poszukiwanie miejsca parkingowego .....bezcenne. Po bezskutecznym motaniu się pod remizą wpadłem na pomysł sprawdzenia drugiej opcji podanej przez Kosmę , czyli parkingu pod szkołą, a tam w cho.... e, pełno miejsca :)
Szybki montaż koników i do biura zameldować się na starcie i odebrać numerki :)
Po zejściu na plac przed remizą już spokojne powitanie znajomych twarzy i oczekiwanie na start :)
Młody w stroju klubowym wyglądał świetnie , szkoda ze za moich młodych czasów nikt nie zaszczepił we mnie jakiejś pasji ....eh.
Kilka minut po 10:30 , szefostwo wyłania się z drzwi biura i zaczyna się ferezunek przed trasą :) To wolno....tego nie wolno... a tam uwaga bo dziura...:P.... a na 13 to nie szukajcie lampionu bo...znikł był :P
Dostajemy w końcu mapy i.......
spokojnie ogarniamy co ta Nasza Kosma znowu wymyśliła :)
Ustalenie traski ( jedziemy w lewe kółko czy w prawe ? w lewe ... dobra ? dobra :P ) i powoli zaczynamy kręcić.
Na początek pkt 14 na samym szczycie Ostrej Góry , sam miód na uda, łydki i płucka jeśli się baknęło i pojechało o jedną drogę za daleko.
Z Ostrej szybki zjazd do ulicy i jazda na pkt 11 który był an drzewie tuż przy ścieżce rowerowej na czarnym szlaku do Siewierza, a zaraz po nim , dalej tym samym szlakiem po szutrze , gdzie na jego końcu pojawił się pkt 15. Młody trochę się umęczył podjazdami ale za to mógł ładnie się rozkręcić na zjeździe :)
Hm....od jakiegoś czasu, chyba od ....początku roku? chodziło za mną takie coś i ciągle pytało... Tata, a kiedy będzie znów rajd u Pani Moniki ??? i tak ciągle. Skoro więc tylko pojawiło się info że Kosma czyni to dobro w postaci rajdu, nie omieszkałem zgłosić Naszego udziału ( mojego i Młodego) w tym jakże zacnym przedsięwzięciu :)
Rano pobudka, śniadanko , demontaż rowerów i kontrolowane udeptywanie w bagażniku :) i jazda na Trzebiesławice . Dojazd bezproblemowy za to poszukiwanie miejsca parkingowego .....bezcenne. Po bezskutecznym motaniu się pod remizą wpadłem na pomysł sprawdzenia drugiej opcji podanej przez Kosmę , czyli parkingu pod szkołą, a tam w cho.... e, pełno miejsca :)
Szybki montaż koników i do biura zameldować się na starcie i odebrać numerki :)
Po zejściu na plac przed remizą już spokojne powitanie znajomych twarzy i oczekiwanie na start :)
Młody w stroju klubowym wyglądał świetnie , szkoda ze za moich młodych czasów nikt nie zaszczepił we mnie jakiejś pasji ....eh.
Kilka minut po 10:30 , szefostwo wyłania się z drzwi biura i zaczyna się ferezunek przed trasą :) To wolno....tego nie wolno... a tam uwaga bo dziura...:P.... a na 13 to nie szukajcie lampionu bo...znikł był :P
Dostajemy w końcu mapy i.......
spokojnie ogarniamy co ta Nasza Kosma znowu wymyśliła :)
Ustalenie traski ( jedziemy w lewe kółko czy w prawe ? w lewe ... dobra ? dobra :P ) i powoli zaczynamy kręcić.
Na początek pkt 14 na samym szczycie Ostrej Góry , sam miód na uda, łydki i płucka jeśli się baknęło i pojechało o jedną drogę za daleko.
Z Ostrej szybki zjazd do ulicy i jazda na pkt 11 który był an drzewie tuż przy ścieżce rowerowej na czarnym szlaku do Siewierza, a zaraz po nim , dalej tym samym szlakiem po szutrze , gdzie na jego końcu pojawił się pkt 15. Młody trochę się umęczył podjazdami ale za to mógł ładnie się rozkręcić na zjeździe :)
Z !5 lecimy powoli szosa w stronę Siewierza , aby przed wiaduktem na DK78 zjechać w prawo i ogarnąć pkt 8. Potem powrót na ulicę i przejazd obok zamku w Siewierzu aby się przebić najpierw na drogę myszkowską a za przejazdem skręcić w stronę kamieniołomów w Nowej Wsi, gdzie na skarpie ostatniego umiejscowiony był pkt 4, najdalej wysunięty na północ.
Z pkt 4 , najkrótszą drogą, asfaltowa kręcimy najszybciej jak możemy do Poręby, gdzie w Dziechciarzach wbijamy się w las aby przeciąć DK78 na stronę Krzemędy biorąc sobie do serca uwagę/zakaz Kosmy o nie poruszaniu się drogami wojewódzkimi. Po przekroczeniu tego "rubikonu" jedziemy fajną gruntową drogą wzdłuż torów do ogródków działkowych gdzie wjeżdzamy na ukochana naszą ulicę z jeszcze bardziej ukochanym podjazdem na Turkową Górę. Szczerze mówiąc myślałem że Młody podprowadzi, ale sobie spokojnie na młynku poradził i o dziwo nawet zbytnio się nie zdyszał. Do pkt 2 jedziemy Drogą Kościelną i na jej końcu wbijamy się w singielka leśnego w którym musimy sie kilka razy bawić w przełaje, błoto , krzaki, przenoszenie rowerów przez bagna i konary powalonych drzew... takie tam coś, co tygryski lubią najbardziej :P
Na pkt 2 robimy sobie chwilę popasu bo czas na korytko w postaci bułek i herbatki z bidonów.
Stąd ruszamy do Turzy gdzie skręcając w lewo odbijamy na Kużnicę Masłońską gdzie przy lesie znajdował się pkt 12.
Dalej przez Łazy, gdzie przy torach udzieliliśmy technicznej pomocy w wymianie dętki w rowerze , koleżance z naszej imprezy, pojechaliśmy na pkt 5 usytuowany na myśliwskiej wysiadce na skraju pola .
Tu nastąpił kolejny popas :)
Kolejna część trasy to szlak na Wiesiółkę i objazd Wysokiej aby minąć podjazd na górę w Wesołej , bo młody był już dość mocno zmęczony i nie chciałem go forsować , a musieliśmy wpić się w kol.Wysoka na drogę do pkt 6 w Zazdrości , w środku lasu na pkt postojowym szlaku Tysiąclecia. Myślałem że może być problem z nawigacją w lesie bo z tej strony jeszcze nigdy tam nie jechałem ale okazało się że droga była wyśmienita i bardzo szybko dotarliśmy do punktu. Po pkt 6 został nam tylko "zniknięty" 13 do którego dotarliśmy skrótem przez mostek na Mitrędze i dalej przy stawie w stronę Chruszczobrodu.
W Chruszczobrodzie skręt w prawo między chałupy i polną droga pod linię wysokiego napięcia gdzie robimy fotki potwierdząjace obecność w pkt 13 :)
Z 13-tki w miarę szybko do szosy na Trzebiesławice i jeszcze szybciej do bazy rajdu.
Dzień spędzony wyśmienicie na fajnej imprezie i w towarzystwie super rodzinki Roberta z żoną i córką.
A Młody ?....cóż ... jego wysiłek i chart ducha pozwolił mu osiągnąć drugie miejsce w kat Junior, gdzie przegrał podobno jedynie z chłopcem 16 letnim ( wyniki oficjalne pojawią się później ) :) Bardzo był zadowolony choć strasznie zmęczony ... ale ten się nie męczy kto nic nie robi podobno :)
Czekamy teraz na kolejna edycję KoRNO , a w miedzy czasie spróbujemy swych sił w BikeOrient na trasie Mega, bo w Rodzinnej niestety dzieci nie klasyfikują ;)
Dzięki Monika i Tomek za fajnie zorganizowaną imprezę , choć troszkę brakuje mi widoku na koniec wszystkich wygrywąjacych, może kiedyś zostaną do końca...tak z szacunku dla reszty zawodników ;)
<iframe src="http://www.gpsies.com/mapOnly.do?fileId=pbculvkjatvdpkug" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>
Z pkt 4 , najkrótszą drogą, asfaltowa kręcimy najszybciej jak możemy do Poręby, gdzie w Dziechciarzach wbijamy się w las aby przeciąć DK78 na stronę Krzemędy biorąc sobie do serca uwagę/zakaz Kosmy o nie poruszaniu się drogami wojewódzkimi. Po przekroczeniu tego "rubikonu" jedziemy fajną gruntową drogą wzdłuż torów do ogródków działkowych gdzie wjeżdzamy na ukochana naszą ulicę z jeszcze bardziej ukochanym podjazdem na Turkową Górę. Szczerze mówiąc myślałem że Młody podprowadzi, ale sobie spokojnie na młynku poradził i o dziwo nawet zbytnio się nie zdyszał. Do pkt 2 jedziemy Drogą Kościelną i na jej końcu wbijamy się w singielka leśnego w którym musimy sie kilka razy bawić w przełaje, błoto , krzaki, przenoszenie rowerów przez bagna i konary powalonych drzew... takie tam coś, co tygryski lubią najbardziej :P
Na pkt 2 robimy sobie chwilę popasu bo czas na korytko w postaci bułek i herbatki z bidonów.
Stąd ruszamy do Turzy gdzie skręcając w lewo odbijamy na Kużnicę Masłońską gdzie przy lesie znajdował się pkt 12.
Dalej przez Łazy, gdzie przy torach udzieliliśmy technicznej pomocy w wymianie dętki w rowerze , koleżance z naszej imprezy, pojechaliśmy na pkt 5 usytuowany na myśliwskiej wysiadce na skraju pola .
Tu nastąpił kolejny popas :)
Kolejna część trasy to szlak na Wiesiółkę i objazd Wysokiej aby minąć podjazd na górę w Wesołej , bo młody był już dość mocno zmęczony i nie chciałem go forsować , a musieliśmy wpić się w kol.Wysoka na drogę do pkt 6 w Zazdrości , w środku lasu na pkt postojowym szlaku Tysiąclecia. Myślałem że może być problem z nawigacją w lesie bo z tej strony jeszcze nigdy tam nie jechałem ale okazało się że droga była wyśmienita i bardzo szybko dotarliśmy do punktu. Po pkt 6 został nam tylko "zniknięty" 13 do którego dotarliśmy skrótem przez mostek na Mitrędze i dalej przy stawie w stronę Chruszczobrodu.
W Chruszczobrodzie skręt w prawo między chałupy i polną droga pod linię wysokiego napięcia gdzie robimy fotki potwierdząjace obecność w pkt 13 :)
Z 13-tki w miarę szybko do szosy na Trzebiesławice i jeszcze szybciej do bazy rajdu.
Dzień spędzony wyśmienicie na fajnej imprezie i w towarzystwie super rodzinki Roberta z żoną i córką.
A Młody ?....cóż ... jego wysiłek i chart ducha pozwolił mu osiągnąć drugie miejsce w kat Junior, gdzie przegrał podobno jedynie z chłopcem 16 letnim ( wyniki oficjalne pojawią się później ) :) Bardzo był zadowolony choć strasznie zmęczony ... ale ten się nie męczy kto nic nie robi podobno :)
Czekamy teraz na kolejna edycję KoRNO , a w miedzy czasie spróbujemy swych sił w BikeOrient na trasie Mega, bo w Rodzinnej niestety dzieci nie klasyfikują ;)
Dzięki Monika i Tomek za fajnie zorganizowaną imprezę , choć troszkę brakuje mi widoku na koniec wszystkich wygrywąjacych, może kiedyś zostaną do końca...tak z szacunku dla reszty zawodników ;)
<iframe src="http://www.gpsies.com/mapOnly.do?fileId=pbculvkjatvdpkug" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>
- DST 60.18km
- Teren 20.00km
- Czas 04:37
- VAVG 13.04km/h
- VMAX 42.20km/h
- Temperatura 15.0°C
- Kalorie 2974kcal
- Podjazdy 695m
- Sprzęt Bulls King Cobra XC
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 11 października 2014
Kategoria Rajdy i Zawody
II Jesienne beskidzkie KoRNO
- DST 56.37km
- Teren 30.00km
- Czas 04:51
- VAVG 11.62km/h
- VMAX 58.60km/h
- Kalorie 3016kcal
- Podjazdy 1959m
- Sprzęt Bulls King Cobra XC
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 12 lipca 2014
Kategoria Rajdy i Zawody
Thriatlon Ghostbikers
- DST 13.94km
- Czas 00:41
- VAVG 20.40km/h
- VMAX 31.00km/h
- Kalorie 443kcal
- Podjazdy 54m
- Sprzęt Bulls King Cobra XC
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 22 czerwca 2014
Kategoria Rajdy i Zawody
Powrót z Rajdu
- DST 28.74km
- Teren 2.00km
- Czas 01:32
- VAVG 18.74km/h
- VMAX 36.30km/h
- Kalorie 984kcal
- Podjazdy 230m
- Sprzęt Bulls King Cobra XC
- Aktywność Jazda na rowerze