Bike Orient - Burzenin 2015
Kolejny BikeOrient , kolejna edycja, już trzecia. Tym razem organizatorzy zaprosili nas w urocze zakątki Ziemi Sieradzkiej a dokładniej w okolice Parku Krajobrazowego Międzyrzecza Warty i Widawki.
Jak zwykle z niecierpliwością , razem z Młodym , czekaliśmy na ten dzień kiedy znów będziemy mogli rywalizować z ciekawymi ludźmi na trasie rajdu w tych przepięknych okolicznościach przyrody. Pobudka wcześnie rano, a nawet jeszcze w nocy , bo zegarek wskazywał godz 4:30 , o której to "normalni" ludzie , zwłaszcza w Sobotę jeszcze smacznie śpią i przewracają się z boku na bok:) Szybkie śniadanie, paking i do naszego rzeźniobusa :) Wczesny wyjazd bo i drogi kawał, a dokładniej ok 150 km gdyż na tą zacną imprezę zdążamy aż z Kiepurolandu .... eee.... tzn z Sosnowca ;)
Droga mija w miarę szybko, spędzona głównie na pogawędkach z synem. W końcu mamy cały dzień dla siebie :) Dojeżdżamy kilkanaście minut po 8-mej i bez problemów meldujemy się i rejestrujemy w Biurze rajdu, dzięki szybkiej, miłej i profesjonalnej obsłudze :)
Po rejestracji ogarniamy rowery z auta, wieszamy startery i chipy , a potem jedziemy pokręcić się po okolicach. Po chwili spotykamy Zapalę który dojechał w międzyczasie z kolegą i właśnie się rozpakowywali. Chwila rozmowy z której wynika ze może się w niedługim czasie spotkamy na szlakach w okolicach Tarnowskich Gór.
Cóż , gadka gadką , a tu powoli zbliża się czas startu, więc przemieszczamy się z Młodym w kierunku namiotu organizatorów. Jeszcze kilka minut oczekiwania, informacje techniczne na temat tras i warunków na nich panujących ze względu na możliwość przekraczania Warty i Widawki tylko w miejscach wyznaczonych gdzie są bezpieczne brody.
W końcu następuje moment rozdawania map i gorączkowe planowanie trasy przejazdu. W naszej parze kierunek jazdy i wybór punktów należy do młodszej części ekipy czyli Młodego. Tym razem Oskar zaplanował zdobywanie 11 pkt w południowej i wschodniej części terenu określonego mapą . Wybrał pkt 6,11,20, 16, 3, 17, 15, 8, 4 zmieniony w trakcie jazdy na 5, 18 i 12, w kolejności ich zaliczania :).
Na początek kierujemy się ze Strumian przez most do Burzenina na pkt 6, jak chyba zdecydowana większość uczestników. Punkt znaleziony bez problemu. Po podbiciu karty zawracamy natychmiast z powrotem , kierując się na 11, i tu pojawił się pierwszy błąd nawigacyjny. Niestety ze względu na to, że oprócz nawigowania muszę jeszcze zwracać szczególna uwagę na Oskara kiedy poruszamy się po drogach publicznych, zamiast pojechać prosto w Burzeninie w stronę Majaczewic i na lewy brzeg Warty przy brodzie, przejeżdżamy most w drugą stronę i do 11-ki dojeżdżamy od wschodu, co skutkuje tym że bród muszę pokonać dwa razy. Rzeka w tym miejscu płytka, woda całkiem ciepła ale i orzeźwiająca więc była to całkowita przyjemność która tego dnia powtórzyła się jeszcze trzy razy. Pkt 20 i 16 znaleźliśmy dość szybko i bez zbędnych ceregieli. Z 16 skierowaliśmy się ( w tym momencie chyba jako jedyni, tak mi się przynajmniej wydawało) w stronę Widawy którą jednak objechaliśmy od strony południowej i całkiem prosta drogą dostaliśmy się do pkt 3 , przedostając się pod koniec przez linię kolejowa na której na chwilę rozdzielił nas pociąg towarowy :)
Na 3 , znów bród i tez w dwie strony dlatego że do kolejnego mieliśmy się wracać kawałek ,wiec nie było potrzeby przeprawiać się całkiem na drugą stronę. Na miejscu spotykamy kilku uczestników, którzy oprócz podbijania karty, korzystają także z kąpieli co przy panującym upale było miodem na rozgrzane ciała. Z trójki jedziemy bezpośrednio na Rogoźno a stamtąd polną droga do kolejnego brodu na Widawce , na pkt 17. Tam zaopatrujemy się w dodatkowa wodę zostawiona tam przez organizatorów i na cztery razy przeprawiamy się na drugą stronę. na cztery, bo raz plecak, dwa rower Młodego, trzy mój rower i cztery asekuracja Oskara w trakcie brodzenia, bo wodę miał powyżej pasa. Kolejna część trasy to na tzw "szagę" przez pole z rżyskiem po zbożu , w stronę Grabna , gdzie wylatujemy przy mostku na Grabi i żeby nie błądzić wybieramy asfaltowy wariant dojazdu do pkt 15 w Grabicy. W miedzy czasie mijają nas liczni motocykliści na różnorakich maszynach. Pewnie jakiś zlot :) 15 była umiejscowiona na fajnej drewnianej kładce , ale oczywiście w taki sposób że najprościej kartę można było podbić wchodząc do wody. Mimo kładki dalszą drogę i tak zaczęliśmy brodząc z rowerami obok, bo był to kolejny moment do schłodzenia się . Chwile później trafił się kolejny błąd nawigacyjny przez który nadłożyliśmy 3-4 km . Po prostu wśród wielu ścieżek w Lesie Podulskim wybraliśmy tę która prowadziła zbyt na północ i wyjechaliśmy za wiatrakami. Ale asfalt był w dobrym stanie więc w miarę szybko wróciliśmy do Górek Grabińskich, przejechaliśmy je i po chwili na łuku drogi w stronę Widawy skręciliśmy w prawo do pkt 8. W pierwszej chwili myśleliśmy że może być trudny do odnalezienia ale okazało się że nie do końca i po podbiciu karty mogliśmy udać się w dalszą drogę.
Po wyjeździe z lasu w Świerczowie okazało się że na niebie pojawiło dużo ciemnych chmur co wskazywało na możliwość pojawienia się w niedługim czasie burzy. A mając w pamięci nasze ostatnie zejście z Pilska w burzy z piorunami która nas nagle złapała na szlaku, tym razem chciałem oskarowi tego oszczędzić i postanowiliśmy odpuścić pkt 4 , tylko szybko ogarnąć 18 i 12. Co też zrobiliśmy i szybko skierowaliśmy się w stronę bazy, mając w zapasie półtorej godziny do limitu czasu. W między czasie chmury się lekko przesunęły , więc po konsultacji z Oskarem postanowiliśmy dorobić ten jeden brakujący nam do kompletu punkt, a wybór padł na najbliżej znajdujący się pkt 5. Dojazd do niego i jego znalezienie zajęło nam o wiele więcej czasu niż na początku myśleliśmy, gdyż najpierw wybraliśmy drogę wzdłuż wału przeciwpowodziowego która okazała się czystą piaskownicą , zwalniającą naszą jazdę do minimalnych prędkości. A później za daleko pojechaliśmy i znalezienie pkt zajęło nam więcej czasu bo więcej brzegu musieliśmy przeszukać. Mimo wszystko udało się , a drogę powrotna wybraliśmy asfaltową przez Ligotę i Witów żeby nie marnować czasu.
Na metę dotarliśmy na 30 min przed upływem czasu. Zwrot kart i szybciutko....na pierogi i piwko izotoniczne fundowane przez sponsora.
Teraz już można było spakować sprzęt do auta i spokojnie czekać na zakończenie imprezy, dekoracje zwycięzców i losowanie nagród.
Tym razem udało się wylosować fajna koszulkę, ale ile by człowiek dał za mapnik... ;P
Impreza jak zwykle zorganizowana perfekcyjnie, obsługa profesjonalna i miła , co tak naprawdę Nas wszystkich chyba przyciąga. Punkty kontrolne wyznaczane zawsze w ciekawych miejscach, czasem dość trudne do odnalezienia, ale chyba właśnie o to w tym chodzi ;)
Teraz będziemy czekać na ostatnia czwarta edycje , a potem na przyszłoroczne .......itd itp :)
Jeśli ktoś jeszcze nie spróbował takiej formy rywalizacji na rowerze (lub tez pieszo) to ja gorąco polecam i zapraszam .
Do zobaczenia znów ... :)
Rzeźniobus zajechał :)
Młody na ściance :)
Tuż przed startem :)
Pkt 11 pierwsza krew :P
Wapiennik pkt 20
Pociąg do 3-ki :P
Atrakcja dla Młodego...przepust pod torami :)
"Czwartak" na 17-ce :)
15-ka z lotu "ptoka" ;P
i z pozycji horyzontalnej ;P
I na zakończenie banany na twarzach mimo zmęczenia :)
Jak zwykle z niecierpliwością , razem z Młodym , czekaliśmy na ten dzień kiedy znów będziemy mogli rywalizować z ciekawymi ludźmi na trasie rajdu w tych przepięknych okolicznościach przyrody. Pobudka wcześnie rano, a nawet jeszcze w nocy , bo zegarek wskazywał godz 4:30 , o której to "normalni" ludzie , zwłaszcza w Sobotę jeszcze smacznie śpią i przewracają się z boku na bok:) Szybkie śniadanie, paking i do naszego rzeźniobusa :) Wczesny wyjazd bo i drogi kawał, a dokładniej ok 150 km gdyż na tą zacną imprezę zdążamy aż z Kiepurolandu .... eee.... tzn z Sosnowca ;)
Droga mija w miarę szybko, spędzona głównie na pogawędkach z synem. W końcu mamy cały dzień dla siebie :) Dojeżdżamy kilkanaście minut po 8-mej i bez problemów meldujemy się i rejestrujemy w Biurze rajdu, dzięki szybkiej, miłej i profesjonalnej obsłudze :)
Po rejestracji ogarniamy rowery z auta, wieszamy startery i chipy , a potem jedziemy pokręcić się po okolicach. Po chwili spotykamy Zapalę który dojechał w międzyczasie z kolegą i właśnie się rozpakowywali. Chwila rozmowy z której wynika ze może się w niedługim czasie spotkamy na szlakach w okolicach Tarnowskich Gór.
Cóż , gadka gadką , a tu powoli zbliża się czas startu, więc przemieszczamy się z Młodym w kierunku namiotu organizatorów. Jeszcze kilka minut oczekiwania, informacje techniczne na temat tras i warunków na nich panujących ze względu na możliwość przekraczania Warty i Widawki tylko w miejscach wyznaczonych gdzie są bezpieczne brody.
W końcu następuje moment rozdawania map i gorączkowe planowanie trasy przejazdu. W naszej parze kierunek jazdy i wybór punktów należy do młodszej części ekipy czyli Młodego. Tym razem Oskar zaplanował zdobywanie 11 pkt w południowej i wschodniej części terenu określonego mapą . Wybrał pkt 6,11,20, 16, 3, 17, 15, 8, 4 zmieniony w trakcie jazdy na 5, 18 i 12, w kolejności ich zaliczania :).
Na początek kierujemy się ze Strumian przez most do Burzenina na pkt 6, jak chyba zdecydowana większość uczestników. Punkt znaleziony bez problemu. Po podbiciu karty zawracamy natychmiast z powrotem , kierując się na 11, i tu pojawił się pierwszy błąd nawigacyjny. Niestety ze względu na to, że oprócz nawigowania muszę jeszcze zwracać szczególna uwagę na Oskara kiedy poruszamy się po drogach publicznych, zamiast pojechać prosto w Burzeninie w stronę Majaczewic i na lewy brzeg Warty przy brodzie, przejeżdżamy most w drugą stronę i do 11-ki dojeżdżamy od wschodu, co skutkuje tym że bród muszę pokonać dwa razy. Rzeka w tym miejscu płytka, woda całkiem ciepła ale i orzeźwiająca więc była to całkowita przyjemność która tego dnia powtórzyła się jeszcze trzy razy. Pkt 20 i 16 znaleźliśmy dość szybko i bez zbędnych ceregieli. Z 16 skierowaliśmy się ( w tym momencie chyba jako jedyni, tak mi się przynajmniej wydawało) w stronę Widawy którą jednak objechaliśmy od strony południowej i całkiem prosta drogą dostaliśmy się do pkt 3 , przedostając się pod koniec przez linię kolejowa na której na chwilę rozdzielił nas pociąg towarowy :)
Na 3 , znów bród i tez w dwie strony dlatego że do kolejnego mieliśmy się wracać kawałek ,wiec nie było potrzeby przeprawiać się całkiem na drugą stronę. Na miejscu spotykamy kilku uczestników, którzy oprócz podbijania karty, korzystają także z kąpieli co przy panującym upale było miodem na rozgrzane ciała. Z trójki jedziemy bezpośrednio na Rogoźno a stamtąd polną droga do kolejnego brodu na Widawce , na pkt 17. Tam zaopatrujemy się w dodatkowa wodę zostawiona tam przez organizatorów i na cztery razy przeprawiamy się na drugą stronę. na cztery, bo raz plecak, dwa rower Młodego, trzy mój rower i cztery asekuracja Oskara w trakcie brodzenia, bo wodę miał powyżej pasa. Kolejna część trasy to na tzw "szagę" przez pole z rżyskiem po zbożu , w stronę Grabna , gdzie wylatujemy przy mostku na Grabi i żeby nie błądzić wybieramy asfaltowy wariant dojazdu do pkt 15 w Grabicy. W miedzy czasie mijają nas liczni motocykliści na różnorakich maszynach. Pewnie jakiś zlot :) 15 była umiejscowiona na fajnej drewnianej kładce , ale oczywiście w taki sposób że najprościej kartę można było podbić wchodząc do wody. Mimo kładki dalszą drogę i tak zaczęliśmy brodząc z rowerami obok, bo był to kolejny moment do schłodzenia się . Chwile później trafił się kolejny błąd nawigacyjny przez który nadłożyliśmy 3-4 km . Po prostu wśród wielu ścieżek w Lesie Podulskim wybraliśmy tę która prowadziła zbyt na północ i wyjechaliśmy za wiatrakami. Ale asfalt był w dobrym stanie więc w miarę szybko wróciliśmy do Górek Grabińskich, przejechaliśmy je i po chwili na łuku drogi w stronę Widawy skręciliśmy w prawo do pkt 8. W pierwszej chwili myśleliśmy że może być trudny do odnalezienia ale okazało się że nie do końca i po podbiciu karty mogliśmy udać się w dalszą drogę.
Po wyjeździe z lasu w Świerczowie okazało się że na niebie pojawiło dużo ciemnych chmur co wskazywało na możliwość pojawienia się w niedługim czasie burzy. A mając w pamięci nasze ostatnie zejście z Pilska w burzy z piorunami która nas nagle złapała na szlaku, tym razem chciałem oskarowi tego oszczędzić i postanowiliśmy odpuścić pkt 4 , tylko szybko ogarnąć 18 i 12. Co też zrobiliśmy i szybko skierowaliśmy się w stronę bazy, mając w zapasie półtorej godziny do limitu czasu. W między czasie chmury się lekko przesunęły , więc po konsultacji z Oskarem postanowiliśmy dorobić ten jeden brakujący nam do kompletu punkt, a wybór padł na najbliżej znajdujący się pkt 5. Dojazd do niego i jego znalezienie zajęło nam o wiele więcej czasu niż na początku myśleliśmy, gdyż najpierw wybraliśmy drogę wzdłuż wału przeciwpowodziowego która okazała się czystą piaskownicą , zwalniającą naszą jazdę do minimalnych prędkości. A później za daleko pojechaliśmy i znalezienie pkt zajęło nam więcej czasu bo więcej brzegu musieliśmy przeszukać. Mimo wszystko udało się , a drogę powrotna wybraliśmy asfaltową przez Ligotę i Witów żeby nie marnować czasu.
Na metę dotarliśmy na 30 min przed upływem czasu. Zwrot kart i szybciutko....na pierogi i piwko izotoniczne fundowane przez sponsora.
Teraz już można było spakować sprzęt do auta i spokojnie czekać na zakończenie imprezy, dekoracje zwycięzców i losowanie nagród.
Tym razem udało się wylosować fajna koszulkę, ale ile by człowiek dał za mapnik... ;P
Impreza jak zwykle zorganizowana perfekcyjnie, obsługa profesjonalna i miła , co tak naprawdę Nas wszystkich chyba przyciąga. Punkty kontrolne wyznaczane zawsze w ciekawych miejscach, czasem dość trudne do odnalezienia, ale chyba właśnie o to w tym chodzi ;)
Teraz będziemy czekać na ostatnia czwarta edycje , a potem na przyszłoroczne .......itd itp :)
Jeśli ktoś jeszcze nie spróbował takiej formy rywalizacji na rowerze (lub tez pieszo) to ja gorąco polecam i zapraszam .
Do zobaczenia znów ... :)
Rzeźniobus zajechał :)
Młody na ściance :)
Tuż przed startem :)
Pkt 11 pierwsza krew :P
Wapiennik pkt 20
Pociąg do 3-ki :P
Atrakcja dla Młodego...przepust pod torami :)
"Czwartak" na 17-ce :)
15-ka z lotu "ptoka" ;P
i z pozycji horyzontalnej ;P
I na zakończenie banany na twarzach mimo zmęczenia :)
- DST 71.85km
- Teren 50.00km
- Czas 05:33
- VAVG 12.95km/h
- VMAX 30.58km/h
- Kalorie 3574kcal
- Podjazdy 238m
- Sprzęt Bulls King Cobra XC
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Gratulacje wyniku. Super relacja. Zapraszamy oczywiście na Leśną Rjze
zapala - 07:52 środa, 26 sierpnia 2015 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!